![]() |
imienne zaproszenie |
Zaproszenie dostałam dość niespodziewanie. Moja
zaprzyjaźniona agentka zadzwoniła czy jestem zainteresowana wyjazdem do Tunezji.
Przy tym dyskretnie zaznaczyła, że bez udziału kosztów własnych. O rany koguta.
Jasne że tak. Musiałam jednak podjąć decyzję bardzo szybko. Pierwszy telefon
był do koleżanki w pracy czy weźmie za mnie kilka dni pracy – wyraziła zgodę
jak jej wyjaśniłam co i jak. Ucieszyła się przy tym bardzo. Drugi telefon do
córki z tą sama informacją ale z zastrzeżeniem, że musi sobie poradzić z
dzieckiem bo mnie nie będzie. Naświetliłam sprawę, córka wpadła w panikę bo u
niej w pracy to najgorętszy okres, ale że okazja niebywała nie miała
wątpliwości co do decyzji. „jedź, jakoś sobie poradzę”.
Oddzwoniłam do agentki, że jestem gotowa na wyjazd. W końcu od informacji do wyjazdu było ok. 10 dni. Jedynie co mnie „gryzło” czy zostanę zakwalifikowana bo byłam spoza branży turystycznej. Program szalenie bogaty. Będąc już w Tunezji i na Djerbie niestety nie mogłam sobie pozwolić na wycieczkę na Saharę, a tu podane jak na półmisku– w ramach Olimpiady wyjazd i nocleg na Saharze. Święci Pańscy– czym sobie zasłużyłam na tyle radości i taki wspaniały wyjazd.
Dziś już wiem, że wyjazd dojdzie do skutku. Walizka spakowana, codziennie sprawdzam pogodę bo nigdy o tej porze nie byłam w Afryce. Kieszonkowe w portfelu, sprawy inne pozałatwiane mogę jechać.
Oddzwoniłam do agentki, że jestem gotowa na wyjazd. W końcu od informacji do wyjazdu było ok. 10 dni. Jedynie co mnie „gryzło” czy zostanę zakwalifikowana bo byłam spoza branży turystycznej. Program szalenie bogaty. Będąc już w Tunezji i na Djerbie niestety nie mogłam sobie pozwolić na wycieczkę na Saharę, a tu podane jak na półmisku– w ramach Olimpiady wyjazd i nocleg na Saharze. Święci Pańscy– czym sobie zasłużyłam na tyle radości i taki wspaniały wyjazd.
Dziś już wiem, że wyjazd dojdzie do skutku. Walizka spakowana, codziennie sprawdzam pogodę bo nigdy o tej porze nie byłam w Afryce. Kieszonkowe w portfelu, sprawy inne pozałatwiane mogę jechać.
wyjście z naszego pokoju |
![]() |
grupa PINKY |
W dzień wylotu z „sercem w gardle” pognałam taksówką na lotnisko. A tam
jak zwykle tłumy ludzi. Doszłam do właściwego stanowiska. Każdy z nas
Olimpijczyków dzierżył w ręku „ZAPROSZENIE IMIENNE” na tą Olimpiadę. Nie wiedziałam jeszcze
czym to się je. Odprawa szła dość opornie.
Oczywiście było spóźnienie wylotu, niewiele ale zawsze trochę. Bardzo lubię starty i lądowania więc rozsiadłam się w fotelu. Niestety nie dostałam ulubionego miejsca przy oknie. Mówi się trudno. Uff po 3 godzinach wylądowaliśmy w Monastyrze.
Nie wspomnę jednak, że już w samolocie zaczęła się „część artystyczna” Samolot wyczarterowany był wyłącznie dla nas. Ktoś nawet zabrał gitarę. A wracając do tematu. Na lotnisku w Monastyrze zostaliśmy powitani kwiatami i wspaniałą tunezyjską muzyką. W jej rytm pomaszerowaliśmy do wyjścia i ruszyliśmy do wynajętych dla nas autokarów. Jechaliśmy drogą, która już znałam jako że pierwszy hotel do którego nas wieziono znajdował się w Monastyr Skanes czyli blisko miejsca w którym byłam w maju. Hotel 5* Thalassa Skanes. Umieszczono nas w bungalowach. Ponieważ nigdy nie mieszkałam w ten sposób obejrzałam pokój od A do Z. Zostałam zakwaterowana z dziewczyną z Poznania ok. 25 - latką. Pokój pełen wygód z tarasem wychodzącym na wewnętrzny dziedziniec pełen trawy i pięknych palm.
Oczywiście był uroczysty obiad ponieważ dotarliśmy tam ok. godz 14.00. W czasie posiłku zostaliśmy podzieleni na grupy regionalne. Ja zostałam w grupie warszawskiej (VIP – bo były w tej grupie same szychy). Po uroczystym obiedzie i wielu przemowach w języku polskim, francuskim i arabskim otrzymaliśmy komplet dresów w kolorze przypisanym do grupy. Ja zostałam w grupie PINKY. Do czasu kolacji była wolna chwila więc każdy z nas robił sobie przegląd hotelu. Oczywiście zatrzymaliśmy się na dłużej w barku, aby pokosztować ich specjałów.
Oczywiście było spóźnienie wylotu, niewiele ale zawsze trochę. Bardzo lubię starty i lądowania więc rozsiadłam się w fotelu. Niestety nie dostałam ulubionego miejsca przy oknie. Mówi się trudno. Uff po 3 godzinach wylądowaliśmy w Monastyrze.
Nie wspomnę jednak, że już w samolocie zaczęła się „część artystyczna” Samolot wyczarterowany był wyłącznie dla nas. Ktoś nawet zabrał gitarę. A wracając do tematu. Na lotnisku w Monastyrze zostaliśmy powitani kwiatami i wspaniałą tunezyjską muzyką. W jej rytm pomaszerowaliśmy do wyjścia i ruszyliśmy do wynajętych dla nas autokarów. Jechaliśmy drogą, która już znałam jako że pierwszy hotel do którego nas wieziono znajdował się w Monastyr Skanes czyli blisko miejsca w którym byłam w maju. Hotel 5* Thalassa Skanes. Umieszczono nas w bungalowach. Ponieważ nigdy nie mieszkałam w ten sposób obejrzałam pokój od A do Z. Zostałam zakwaterowana z dziewczyną z Poznania ok. 25 - latką. Pokój pełen wygód z tarasem wychodzącym na wewnętrzny dziedziniec pełen trawy i pięknych palm.
Oczywiście był uroczysty obiad ponieważ dotarliśmy tam ok. godz 14.00. W czasie posiłku zostaliśmy podzieleni na grupy regionalne. Ja zostałam w grupie warszawskiej (VIP – bo były w tej grupie same szychy). Po uroczystym obiedzie i wielu przemowach w języku polskim, francuskim i arabskim otrzymaliśmy komplet dresów w kolorze przypisanym do grupy. Ja zostałam w grupie PINKY. Do czasu kolacji była wolna chwila więc każdy z nas robił sobie przegląd hotelu. Oczywiście zatrzymaliśmy się na dłużej w barku, aby pokosztować ich specjałów.
mój chwilowy adorator |
Każda
grupa miała też przypisanego animatora. Nasz to młody byczek, 27 letni,
przystojny jak cholera, uwodzicielski. No i przypsnął do mnie jak pijawka. Z
początku byłam wściekła bo bez przerwy szukał mojego towarzystwa, przytulał się
i całował. Ale dość o tym. Po wieczornej kolacji było uroczyste otwarcie
Olimpiady.
Każdy z uczestników w stroju sportowym musiał stawić się przy basenie. Był znicz olimpijski i no zabawa, muzyka, cudo. Zabawa trwała dość długo, a rano po śniadaniu pierwsze konkurencje. Te konkurencje były poważne, ale śmiechu przy nich było co niemiara. Przylecieliśmy 7 grudnia a 9 grudnia wczesnym rankiem ok. 8.00 był wyjazd na Saharę. Podczas trzech pobytów w Tunezji jakoś z powodów niewielkiego kieszonkowego nie mogłam sobie pozwolić na taki wyjazd, a tu darmocha.
Każdy z uczestników w stroju sportowym musiał stawić się przy basenie. Był znicz olimpijski i no zabawa, muzyka, cudo. Zabawa trwała dość długo, a rano po śniadaniu pierwsze konkurencje. Te konkurencje były poważne, ale śmiechu przy nich było co niemiara. Przylecieliśmy 7 grudnia a 9 grudnia wczesnym rankiem ok. 8.00 był wyjazd na Saharę. Podczas trzech pobytów w Tunezji jakoś z powodów niewielkiego kieszonkowego nie mogłam sobie pozwolić na taki wyjazd, a tu darmocha.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNo to miałaś szczęście z tą Olimpiadą. O ile pamiętam, to w telewizji o tym mówili.
Masz rację mówili w telewizji, a nawet był godzinny film podzielony na 2 części o całej Olimpiadzie w Podróże TV. Ja oczywiście swoimi kanałami zdobyłam z telewizji to nagranie. Wspaniała pamiątka, tym bardziej że udzieliłam w niej wywiadu.
Usuńooo Jagódko, już chciałam gratulacje składać bo myślałam, ze z okazji tegorocznej olimpiady takie wyróznienie. A to na wspominki wzięło..:) Mozna gdzies ten film obejrzeć na you tube, masz może linka?
OdpowiedzUsuńw ramach wspomnień na blogspot przenoszę notki. Niestety na Youtube nie ma możliwości obejrzenia tej Olimpiady. Ja film w całości dostałam od dyrektora kanału Podróże TV. Chciałam mieć pamiątkę dla wnuczka. Pozdrawiam
Usuń