niedziela, 1 grudnia 2019

Do świętego Mikołaja


Czasy dzieciństwa dawno mam za sobą. A przyznaję, że nigdy takiego listu nie pisałam, zatem najwyższa pora stworzyć coś oryginalnego, niepospolitego. Gwiazdka blisko więc to też pora zabawy.


Niewiele mi potrzeba. Wszystko co potrzebne już mam z rzeczy materialnych, ale jest kilka rzeczy do spełnienia.

Święty Mikołaju pozwolę sobie poprosić o:
  1. zdrowie i sił do fitness
  2. pogodę ducha aby trwała wiecznie
  3. prawdziwych przyjaciół
  4. możliwość w zdrowiu do podróży po świecie
  5. krem arganowy z Maroka
  6. penjabi z Indii
  7. mydełka piżmowe i tajin z Tunezji



Jak prosić to prosić, a może się spełni
stworzyć coś oryginalnego, niepospolitego. Gwiazdka blisko więc to też pora zabawy.



Jak prosić to prosić, a może się spełni

sobota, 16 listopada 2019

Fitnes dla wszystkich

Zdecydowałam się wrócić na łono klubowiczów. Załatwiam szybko formalności, opłatę, aktywację karty i umówiłam się na indywidualny trening z nowym instruktorem klubu. A kto mi zabroni trochę poćwiczyć pod okiem "osobistego trenera". Nie jestem aż tak wymagająca, ale Pan Maciej okazała się człowiekiem młodym, zaangażowanym w trening. Cierpliwie wysłuchał czego oczekuję, obiecał mi przygotować indywidualny scenariusz ćwiczeń. Ważną sprawą było pokazanie sprzętu i wytłumaczenie jakie partie ciała odgrywają ważną rolę. Po wstępnej rozgrzewce na bieżni  przeszliśmy do sali siłowni przeznaczonej tylko dla kobiet. Dla mnie jest to istotne aby inni członkowie klubu nie musieli widzieć ani zmęczenia a tym bardziej potu na głowie po wysiłku. Jak mi pan Maciej wytłumaczył  między innymi dlatego stworzono to pomieszczenie wyłącznie dla kobiet. Siłownia spełnia wymagania chyba dla każdego. Pomieszczenie szatni mieści tak część przeznaczoną na szafki, ale też WC i prysznic. Zatem przychodzimy świeżutkie i pachnące i takie opuszczamy klub. 
Harmonogram zajęć ma tyle rodzajów zajęć, że każdy znajdzie coś da siebie. Kurka wodna,  są zajęcia bodybalance, zdrowy kręgosłup, i siłownia. Dla każdego coś miłego. 

Obawiałam się trochę tego treningu ale okazało się to niepotrzebne. Pan Maciej z cierpliwością uczył mnie korzystania ze sprzętu, który z racji mojego wieku i kondycji został przez niego wybrany indywidualnie. I tak to powinno wyglądać.  

Jak się uprę to na następny wyjazd  wyglądać będę inaczej. Ale nie chcę zapeszać. Na razie jestem mega zadowolona bo i blisko i miła obsługa, nie trzeba też się krępować.

Nie ma tu znaczenia ani wiek, ani kondycja fizyczna. I to mnie się bardzo podoba. 

Brawo Panie Macieju
















środa, 30 października 2019

Dla kogo taka winda?

Przepraszam za brak wpisu, chwilowo straciłam wenę do pisania,
Codziennie chodząc do pracy obserwuję pewne zjawisko. Dawno temu z normalnej zebry jako przejście dla pieszych na drugą stronę ulicy zbudowano mostek, z czasem zainstalowano windę podobno na niepełnosprawnych. Może to jest normalne dla projektanta, architekta czy cholera wie kogo ale ta winda stanowi wstyd dla tych, którzy nie mając pojęcia o niepełnosprawności tworzą coś co nie nadaje się do użytku. 

Winda dla niepełnosprawnych jak sama nazwa wskazuje ma służyć chorym, którzy potrzebują pomocy innych. Moje zaangażowanie w temat wynika z tego, że 
- pracuję z osobami o różnym stopniu  niepełnosprawności
- winda przy tym przejściu znajduje się kilkadziesiąt           metrów od szpitala i oddziału rehabilitacji.
Na co dzień widzę problem z jakim borykają się chorzy.

Winda - specjalnie zrobiłam zdjęcia. Żeby ją ściągnąć trzeba trzymać przycisk do chwili dotarcia do poziomu, w który pacjent może otworzyć drzwi i wejść czy wjechać wózkiem inwalidzkim. To samo dotyczy wjazdu czy zjazdu widną do poziomu ulicy. Czyli trzymać palec na przycisku. 

Ludzie - trzeba mieć porąbane w umyśle i to zdrowo aby wymyśleć coś takiego. Nie zawsze pacjent jest  z osobą towarzyszącą. Osoby na wózkach, z kulą czy laską nie mają aż tyle siły mięśniowej aby samodzielnie korzystać z winy. 





Z tą windą jest tak jak z wydaniem ustawy dającej pacjentom z niepełnosprawnością znaczną (bo tylko ta daje przywileje). No tak ustawa została wydana ku uciesze pacjentów. Ale co z tego? Pacjentów przybywa, niemal wszyscy po przebytym udarze mają takie uprawnienia więc oddziały byłyby obciążone tylko tymi pacjentami. Ja takiego orzeczenia nie mam i oby mnie los oszczędził, ale w tej sytuacji za parę lat to wszystko runie w cholerę. Sytuacja w kraju a służba zdrowia. Pytam zatem kto (ja wiem kto - rządzący) wydaje ustawy nie znając sytuacji u źródła czyli w przychodniach, poradniach specjalistycznych. Trudno się dziwić skoro ustawy pisane są na kolanach i zatwierdzane nocą. 
Jak donosi "prasa" kolejek nie ma, nie ma problemów z dostaniem się do specjalisty. Nasi pacjenci dzielą się z nami wiedzą ile się czeka u innych specjalistów. Nie czeka tylko ten (i tak wizyta nie jest od ręki) jak się ma kupę szmalu.  

Obietnice przedwyborcze można o kant d... potłuc. Owszem dostałam tzw. 13 pensję. Pytam jaka to łaska skoro to wszyscy na to się składają ze swoich składek. Im się należą nagrody, nie bardzo wiem za co a my w tym ja po blisko 47 latach pracy zawodowej  nie zasługuję na to jednorazowe wynagrodzenie? 
A tak jest cudownie, że mając emeryturę muszę pracować, żeby  nie zastanawiać się który rachunek zapłacić teraz a który później? 

Powiem szczerze, przeraża mnie przyszłość. 

A na koniec odrobina humoru.  Pyta mnie pacjentka do kiedy przedłużono mi umowę o pracę. Z uśmiechem odpowiadam - aż do śmierci, a potem pacjent zapuka w trumnę albo urnę bo nie zdecydowałam jak chce być pochowana i zapyta słonko na kiedy się mogę zapisać do lekarza. Dobrze się czuć być potrzebnym innym .

wtorek, 11 czerwca 2019

Jak w kalejdoskopie

Po powrocie z Maroka „rzuciłam” się w wir pracy, spraw domowych i rodzinnych. Teraz jestem na etapie urlopu przymusowego. Dlaczego tak jest? Postawiono warunek na przedłużenie umowy – wykorzystanie zaległego urlopu. Niech i tak będzie. Mnie tam ganc pomada. Trochę to irytujące bo „rozmowy” trwają od połowy lutego.

A życie toczy się dalej. Jak wszędzie jest i pod górę i z górki. Mając teraz urlop bardziej wnikliwie zagłębiałam się w niektóre wpisy na fejsie. O matulu a czego tam nie ma? Tematem wiodącym jest chyba wynik wyborów. Nie biorę udziału w tych dyskusjach. Nie jestem fanką PIS, mam widocznie nieukształtowany kręgosłup ideologiczny. Podejmuję decyzję kierując się własnym rozumem i intuicją. Nie należę do żadnej partii. Obserwacje i działania które wynikają jedynie ze zdrowego rozsądku. Jak świat światem przed każdymi wyborami jest miliony obietnic – oczywiście bez pokrycia. Jako emeryt dostałam tzw. 13-tkę, ale jak wypowiedziałam się w wywiadzie dla czeskiej telewizji jest to kwota jednorazowa (kiełbasa wyborcza) i większość emerytów przeznaczy albo na leki albo jako spłatę długu zaciągniętego na ten właśnie wydatek. Więc pytam – z czego się cieszyć?. Jak wygląda pomoc niepełnosprawnych widzę na co dzień. Czyli reasumując wg naszej obecnej władzy państwo inwestuje we mnie moją wypracowaną przez ok. 50 lat emeryturą, jestem dawno po okresie poprodukcyjnym, czyli zbędna na tym świecie bo jestem tzw. gorszy sort.

Jestem w tej komfortowej sytuacji że mając emeryturę pracuję na cały etat. W związku z tym mogę sobie pozwolić na szaleństwa typu wyjazdu za granicę, czy kupienie czegoś na co wcześniej w żaden sposób nie mogłam sobie pozwolić.

Z innej beczki temat. Przekonałam się już w życiu wielokrotnie, że nie warto być za dobrym, zbyt wyrozumiałym. Nie należę niestety do osób które za zdaniem innych idą niczym barany na rzeź. Mam swoje zdanie, jak każdy nie lubię krytyki ale przyjmuję ją po czym analizuję na ile jest w tym prawdy. Niestety jako zodiakalna Lwica daję się podejść co inny potrafią w sposób perfidny wykorzystać. Przykładów mogę wymieniać tysiące. No cóż za dobre serce, serdeczność, wyrozumiałość, a nawet pomoc dostaję kopa w dupę. Ha ha ha ha czyli trzeba mieć twardy tyłek aby się jakoś odnaleźć we współczesnym świecie.

W swojej naiwności sądzę, że nie ja jedna daję się nabrać na okazywane uczucia, co niestety okazuje się perfidnym kłamstwem. Trzeba się cenić i dbać o własną godność, zdrowie i nie przejmować się idiotami zapełniającymi nasz świat.

Wampiry energetyczne. Kiedyś już o tym pisałam. To osoby, które odbierają ci całą siłę jaką dysponujesz. Wszystko wiedzą lepiej, Nie wiem czy celowo czy nie ale ciągłe pouczanie dorosłej osoby jest dla mnie nietaktem. Wampiry odbierają radość życia. Człowiek przestaje wierzyć w swoje decyzje. Każdy ma swoje życie i swój rozum. Każdy popełnia błędy i za nie odpowiada. Tak trudno zrozumieć, że czasami w takich kontaktach trzeba zrobić przerwę aby zregenerować siły. A jestem zbyt dobrze wychowana aby zwrócić uwagę na to zachowanie.

Z przyszłości. Nie wiem czy dane mi będzie jeszcze gdzieś polecieć w świat. Do końca czerwca a może lipca będę znała odpowiedź. Ale jako osoba planująca różne sprawy zrobiłam sobie nowe fotki do wymiany paszportu, bo mój drugi z kolei terminem zbliża się ku końcowi.

sobota, 11 maja 2019

Maroko – wypoczynek czy stres?

Planowo 3 maja skoro świt wyruszyłam w nieznane. Zawsze gdzieś w podświadomości Maroko było w moich planach wypoczynkowych. Jak na cenę przed rozpoczęciem sezonu to nie było mało. A pal sześć należy mi się odpoczynek. Wylądowałam w Agadirze, małe lotnisko ale czyste. Autokar dowiózł do hotelu. Poprosiłam o pokój na parterze.  Pan hotelowy zaprowadził mnie do pokoju D02. Pani sprzątająca jeszcze tam była. Po odstawieniu walizki doznałam wielkiego szoku. Wszystkie moje wyjazdy w większości odbywały się w hotelach o takim właśnie standardzie. Zaczęłam więc oglądać każde pomieszczenie z osobna. Pokój – 2 łóżka obok siebie, przykryte ciężką ciemną tkaniną, zagłowia łóżek w plamach, pościel szara, telewizor sprzed lat co najmniej 30, pilot sklejony taśmą szarą, zasłony w kolorze nakryć na łóżko, przy poruszeniu wzbudzały tumany kurzu, przy okazji ich długość zamiatała podłogę. Balkon – 2 krzesła i stolik brudne, podłoga po malowaniu a raczej ochlapaniu murku niedomyta. Wracam do pokoju. Idę w kierunku toalety i WC, wszystko byłoby ok gdyby nie to że pomieszczenie to podzielone murkiem z prześwitem od sufitu w granicach 50 cm a światło jedynie w WC. Myć należało się w półmroku. A po prawej, umywalka trochę zbyt wysoko, ze śladami uszczelniania, brudne wykończenie. Zamiast szafy za drzwiami jak w westernie 3 półki na ubrania i na frontowej ścianie pałąk z wieszakami. Całość ciemna, nieprzyjemna w odczuciu.







Przy okazji dowiedziałam się, że wodę można dostać tylko w recepcji po godz. 19.00. Nie wiem czyje to zarządzenie ale to jakieś szaleństwo.


Pora była obiadowa, wyruszyłam więc po tym ogromnym kompleksie w poszukiwaniu restauracji. Z wielkim trudem dzięki wyjaśnieniu ogrodnika trafiłam. Na stołówce na stołach tyle co mogłoby nakarmić 5-10 osób niewiele więcej. Przy okazji poznałam innych polaków, każdy z nich bez względu czy z mojego hotelu czy z Agador (ten sam kompleks) wszyscy mieli to samo zdanie, kilka osób nawet udało się pokój zmienić, co nie znaczy że radykalnie ich warunki się poprawiły.
Wg oferty miał być dostęp do wi-fi w recepcji i przy dużym basenie (bo było ich kilka). No i oczywiście nie do końca to była prawda.Więcej nie działało jak działało.  Napisano też że są udogodnienia dla niepełnosprawnych. Prawdą jest że obok schodów wiodących np. z mojego pokoju do stołówki było tych schodów 74 w górę i w dół. Oczywiście były obok schodów podjazdy dla wózków. Nikt jednak nie pomyślał w jaki sposób osoby chodzące przy lasce czy przy balkoniku pokonają ten dystans.
Było przed sezonem więc i animacje były mierne. Akurat to nie było moim zainteresowaniem więc odpuściłam. Z niecierpliwością czekałam soboty i spotkania z rezydentem. Spóźnił się o godzinę, podobno na lotnisku zweryfikował godzinę spotkania. Ładna pogoda, cieplutko więc oczekiwanie upłynęło nam na wymianie poglądów. Z przerażeniem słuchałam tych informacji, które ja wcześniej już odkryłam. Rezydent to Marokańczyk mówiący po polsku ale wystarczająco aby go zrozumiem. Próbował to wszystko ogarnąć, potem już mówił o wycieczkach.

Zdecydowałam się wykupić 2 wycieczki, jedną już w niedzielę do Marrakeszu, a potem jeszcze druga do Essaouiry w poniedziałek. Wycieczka do Marrakeszu rozpoczęła się o 7.00 rano, większość tej blisko 250 km trasy była na autostradzie więc było ok. Słoneczko grzało, w autokarze dość nowym działała świetnie klimatyzacja. Zwiedzaliśmy pałac sułtana, tamtejszy suk. Kolorystyka, historia miasta jest naprawdę imponujące. Przepiękna ceramika, wyroby skórzane. Uliczki na suku bardzo wąskie, przedzieraliśmy się gęsiego wśród tych wszystkich artykułów, owiani wszelkimi zapachami, ale uszy nasze drażnili tubylcy przepychający się wśród tego tłumu na motorynkach, rowerach, dzwoniących dzwonkami i trąbiącymi na nas. Potem ruszyliśmy na obiad – zamówiłam tradycyjny tajin. Potrawy smaczne, inne miały za dużo harissy jak dla mnie. Mieliśmy tez trochę wolnego czasu, ja siadłam w kawiarni przy głównym placu i obserwowałam te tłumy ludzi, dorożek, koni, węży, zewsząd dochodziła muzyka, której nie dało się oddzielić jedną od drugiej. Zmęczeni, ale zadowoleni zostaliśmy jeszcze w Marrakeszu na kolacji a potem w drogę powrotną ale już w ciemnościach do hotelu. Dotarliśmy koło północy. Następnego dnia również około 7.00 po śniadanku zbiórka na wycieczkę do Essaouiry czyli miastaczko niebieskich łodzi. Tu już droga nie był taka cudowna bo część wiodła bardzo krętymi drogami wśród gór Atlas. Droga w górę i w dół. Patrząc przez okna widziałam te przepaście. Rezydent spełniający również rolę przewodnika opowiadał np. o drzewach arganowych, o ich zastosowaniu, o historii miasta. Widziałam kozy podjadające owoce drzewa arganowego, niekiedy wspinały się na czubek tego drzewa. Nawet pochwalił że w porcie na głównym placu występował Jimi Hendrix. W porcie gdzie się zatrzymaliśmy – fuj śmierdziało rybami jak cholera. Ja ryb nie jem i nie lubię więc tym bardziej ten zapach mnie drażnił.
Bardzo ciekawa architektura, mury obronne z armatami,



No i oczywiście suk. Mając kasę można kupić naprawdę wszystko. 




Zwiedziliśmy też pracownię czy zakład, który zajmował się produkcją olejku arganowego słynnego na całym świecie. Drzewa arganowe ciągnęły się niemal całą naszą drogę. Katorżnicza praca kobiet, widzieliśmy kolejne etapy przechodzenia z owoców arganu do produktu końcowego. W innym punkcie coś w rodzaju apteki widzieliśmy wszystko to co może olejku powstać łącznie z olejem arganowym spożywczym. Jak każda kobieta pragnąca zachować długo młodość zainwestowałam w olejek, mydło i krem arganowy. Powrót do hotelu w granicach 20.00.






Reszta dni upłynęła na spacerach wzdłuż oceanu, spacerach po mieście, robieniu fotek, poznawaniu ludzi, wszelkich rozmowach. 

 

A kończąc opis. Kraj i miasta w Maroku mają niepowtarzalny urok, bardzo ciekawą historię, piękne widoki, kolorystyka ulic, bazarów, niepowtarzalna architektura. Dowiedziałam się np. że Berberowie mają swoją flagę, swój język.

Zawiedziona jestem totalnie hotelem, który znajduje się w ofercie biura Neckermann, biura o dobrej renomie. Zdjęcia, głównie te które pokazuje folder – pokoje mają się nijak do rzeczywistości, posiłki skromne chociaż trudno być głodnym, ale bardzo oszczędnie podawane. Większość turystów była francuska, angielska, nie było Rosjan.

Chyba moim błędem było zaufanie ocen biura. Zalecam gorąco jeśli już wybierzemy hotel czytajmy wszystko co dostępne jako opinie turystów. Oczywiście tą ocenę należy samemu zweryfikować. Wpadłam na pomysł jak to zrobić aby nie doznać takiego szoku jak ja. Na kartkę wpisujemy czytając kolejne oceny turystów wszystko za i przeciw, wynik będzie dla nas wskazówką czy należy wybrać ten czy inny hotel.

Czy polecę jeszcze do Maroka? ZDECYDOWANIE NIE. Zaznaczam jednak, że to mój punkt widzenia, moje doznania i moja ocena. A decyzję należy podjąć samemu.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Wywiad w telewizji czeskiej

W poniedziałek Wielkanocny otworzyłam pocztę i ku mojemu zdumieniu odczytałam dość ciekawy e-mail. Pisał do mnie dziennikarz z telewizji czeskiej. Pomyślałam sobie - to je wyborne Pane Prohaska. Tyle znajomości mojego czeskiego.  Doczytałam się też wielu komplementów w stylu - świetnie pani pisze, jesteśmy pod wrażeniem. Czy mogłaby pani poświecić kilka minut na rozmowę przed kamerą. Od razu dodał, że wywiad będzie w języku polskim. 

Po wymianie numerów telefonu umówiliśmy się na rozmowę. Sam wywiad sam w sobie jest normalną rozmową. Akurat ja nie odczuwam tremy. Zawsze to co mnie martwi w takich wywiadach to dla potrzeb gazety czy telewizji wybierane są fragmenty, które stanowić mają treść czy temat wiodący tego wywiadu. Wg mnie to zaburza cały sensu czasami daje fałszywy obraz np. jak się żyje na emeryturze, pasje, wyjazdy. Ja zawsze to zaznaczam, że mam szczęście dorabiać do emerytury i stąd też raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić na wyjazd. 

Nie jestem skąpiradło, ale zawsze wybieram tak termin jak i kwotę za taką zagraniczną wycieczkę. Ważne jest to żebym czuła się dobrze. Nie jest mi na wyjeździe potrzebne towarzystwo, a już na pewno nie zawieranie  tamtejszych znajomości. Mam czas na przemyślenia, odpoczynek czy zwiedzanie. Znajomości wyjazdowe szybko się kończą nie zawsze w sposób miły, dlatego wolę podróżować sama, uczestniczyć jedynie w wycieczkach. To mi naprawdę wystarcza. Pracę mam stresującą i wyjazd ma służyć do wyluzowania. 

Dostałam link do wywiadu. No i ludzie trzymajcie mnie. Znalazłam się jako jedyna spoza polityki w gronie wypowiadających się. Sama już nie wiem czy się śmiać czy płakać. Zawsze od polityki trzymałam się z daleka. Nie rozumiem jej, a jeśli się wypowiadam to mówię o swoich odczuciach normalnego obywatela.  

Mam nadzieję, że to co zostało przeze mnie wypowiedziane w wywiadzie znajduje zastosowanie w rzeczywistości. Powtarzam - to są jedynie moje odczucia. 

A swoją  drogą  po zakończonym wywiadzie z Lucasem rozmawialiśmy o słynnych piosenkarzach czeskich, serialach, ba  nawet bajkach. A na zakończenie pożegnałam się z uroczą ekipą na schledano (piszę fonetycznie).







niedziela, 24 marca 2019

Do Maroka wielkimi krokami

Ale ten czas leci. A jeszcze niedawno zabukowałam miejsce na majówkę a tu już koniec marca. Pstryk palcami i zaraz będzie maj. Swoim zwyczajem przed wylotem do kraju w którym nigdy nie byłam w internecie szukam wiedzy na temat tego kraju. 
 

I znalazłam, niemal pod ręką. Na fejsie znalazłam bratnią duszę, znającą Maroko niemal od podszewki. I chwała opatrzności za te znajomości. Od tej cudownej kobiety, która mnie nigdy nie widziała w realu mam niemal pełną wiedzę. Opowiedziała mi na wszystkie możliwe pytania. Mówię niemal pełną wiedzę, bo to wszystko trzeba zweryfikować samemu już na żywo. Moim miejscem docelowym jest Agadir.



Z biura podróży ściągnęłam informacje jakie wycieczki oferuje hotel. Na pewno skorzystam z wyprawy do Marakeszu. Jest jeszcze kilka innych wycieczek. Powoli zbieram na nie kasę. Problem w tym że zdarza się dwie ciekawe wycieczki są tego samego dnia.



Zawsze latam sama. Nie zabieram ze sobą nikogo, Jak to mówiła moja nieżyjąca od ćwierć wieku mama „ogony” mi niepotrzebne. Nawiązuję kontakty jedynie z turystami naszymi krajowymi poznanymi na zebraniu z rezydentem. Wyjazd w pojedynkę ma tak dobre i złe strony. Nie muszę nikomu się tłumaczyć, być niezależnym od własnych decyzji, robić to na co ma się ochotę. Gorzej jeśli wśród turystów z zebrania z rezydentem są pary, które też chcą być same. Ja nie jestem z tych co na siłę chcą być w towarzystwie. Ono się przydaje w zwiedzaniu miasta, pójścia na spacer, na suk. Jak do tej pory radziłam sobie bez problemu. I niech tak zostanie.




Na necie znalazłam wiele pozytywnych opinii o hotelu. Zawsze staram się wyciągać z tych opinii średnią. Nigdy nie brakuje ani tych zachwyconych ani niezadowolonych. Odrobinę przeraża mnie długość lotu. To jak do tej chwili mój najdłuższy lot. Zawsze było to ok. 3 godzin teraz 4,5 godziny. Trudno wytrzymam.

Mój wyjazd zbiega się z rozpoczęciem ramadanu. Jak to wygląda miałam okazję zobaczyć w Tunezji. Jakie w tym czasie nas turystów obowiązują zachowania dobrze wiem.




A jesienią, bo muszę wykorzystać resztę urlopu pomyślę co jeszcze mogę pozwiedzać.



Walizka już otwarta. Leżą przygotowane: żelazko, suszarka do włosów, wachlarzyk, kostium kąpielowy, czajniczek do gotowania wody na kawusię, pareo, kapelusz. Podobno ma być ciepło, ale od wszelkiego złego dodałam sweterek. Ma się rozumieć, że w garderobie nie zabranie moich ukochanych alladynek, tylko do nich dopasuję bluzeczki.

Ha ha ha i jestem prawie gotowa na nową przygodę.



Do zobaczenia po powrocie

Ewuś - dzięki wielkie 

                     zdjęcia z netu  - hotel wygląda nieźle












Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...