sobota, 26 września 2015

Gdyby jutra nie było – wizyta w Shagg's Sheesha hummus & fatafel


Tytuł żywcem zaczerpnięty z filmu Bollywood. Ostatnio zwaliło się na mnie za dużo. Szczęście w nieszczęściu wszystko skończyło się dobrze. Wylądowałam w szpitalu z dolegliwością rodzinną czyli kamnicą woreczka żółciowego. Nawet nie wiem kiedy zdążyłam wyhodować te moje grzechotniki. Trafiłam w ramach NFZ do nowego szpitala Medicover w Warszawie. Rany koguta ile mnie to nerw, emocji i strachu kosztowało to tylko ja wiem. Jeśli ktoś mówi, że się nie boi to kłamie. Każdy się boi. Niby zabieg prosty ale tylko zapewne w nazwie. Zawsze istnieje ryzyko powikłań, a ja młodziutka już nie jestem. Jedno co mnie chyba ratuje to nieustające poczucie humoru. Jeszcze przed wylądowaniem w szpitalu udzieliłam wywiadu gazetowego do czasopisma „Zdrowie”. Nawet dostałam propozycję wywiadu indywidualnego, bo w tym jestem jedną z trzech kobiet.

A wracając do szpitala myślami. Fenomenalna obsługa pielęgniarek i lekarzy, 2-3 osobowe sale, Pamiętam czas przed samym zabiegiem już na operacyjnej jak rozbawiłam pracujące tam panie. Już leżąc na stole operacyjnym ale jeszcze przytomna, swoją sytuację skomentowałam „ przespałam się z głupim jasiem, a teraz dobierze się do mnie doktorek”. Oj jak się śmiały te babki. No nareszcie jedna z humorem się trafiła. Nie powiem że jeden ze znajomych dodał mi swoimi słowami odwagi – masz córkę, wnuczka, siostrę i masz mnie. Cokolwiek znaczyła ta deklaracja podbudowała mnie. Teraz wracam do zdrowia.

W ramach procesu zdrowienia spotkałam się z koleżanką. Miałyśmy iść na kawę (muszę ograniczać), a wylądowałyśmy w restauracji indyjskiej. Właściciela dopiero teraz po 2 latach bodajże poznałam osobiście. Wirtualnie znamy się z imprez indyjskich, na które mnie zapraszał. Restauracja nazywa się Shaggy's Sheesha hummus & fatafel. 


Znajduje się w centrum Warszawy, ul. Marszałkowska 107. Lubię orientalne potrawy i stąd był mój pomysł. Trafiłyśmy z koleżanką w czasie otwarcia i było nam szalenie miło, że Shaggy przywitał nas w drzwiach. Oczywiście można było posiedzieć na zewnątrz lokalu, ale my zostałyśmy w środku, gdzie na moją prośbę o dietetyczną potrawę dostałyśmy bardzo smaczny hummus a ja dodatkowo napój pod nazwą ajram. PYCHOTA.


 Początek dnia, gości jeszcze niewielu więc Shaggy bawił nas rozmową. Ale najważniejsze dla potencjalnych klientów, obszerne menu, przystępne ceny, w tle orientalna muzyka i zapach fajki wodnej. Obiecałyśmy z koleżanką że będziemy tam częstymi gośćmi.



Shaggy - błagam coś dietetycznego
 Shaggy's Sheesha to miejsce spotkań ludzi wielu narodowości, ceniących smak niepowtarzalnej fajki wodnej. Wyjątkowe miejsce w samym sercu Warszawy! Tak mówi motto które głosi Shaggy, mieszkający w Polsce od dawna, mówiący świetnie po polsku.
Fajeczkę?

środa, 16 września 2015

Świat do góry nogami

Sięgając w przeszłość wiele bym dała aby pewne zdarzenia nie miały miejsca. Życie jednak toczy się dalej. Bywają dni, że sama przed sobą rozliczam się z życia. Cieszę się z tego, że dałam sobie radę w najtrudniejszych chwilach, kiedy podejmowałam pewne decyzje. Zawsze starałam się robić to rozważnie, po długim przemyśleniu tematu.

Radością napawa mnie myśl, że umiałam dobrze wychować córkę, dać jej wykształcenie, dumna jestem z wnuka - jedynego ale najukochańszego. Jedyny i prawdziwie kochający młody mężczyzna. Kocha rodzinę dla samej miłości niczego w zamian nie oczekując. Niejedna z nas polskich kobiet dostała wielkiego kopa w dupę od życia. Jedna sobie z tym poradziła inna nie. Poradziłam sobie - tylko nikt nie wie jakim kosztem.

Prowadząc tego bloga zyskałam wiarę w siebie, w swoje możliwości. Nie prosiłam ani nie szukałam poklasku. Udzielając wywiadów gazetowych i dwóch telewizyjnych zyskałam świadomość, że dobrze zrobiłam, ja ciągle staram się przekonać innych że mimo „dojrzałego” wieku nie jestem ramolem, moherem w papuciach. Dopowiadam sobie – I TAK TRZYMAĆ.

Singlem jestem z wyboru, uznałam że tak jest najlepiej. Zbyt wiele kosztowało mnie w życiu osiągnięcie tego co mam, aby na stare lata zostać dla kogoś gospodynią, kucharką, praczką, kochanką. Świat staje do góry nogami, bo jak obserwuję pewne zachowania to dosłownie nóż mi się w kieszeni otwiera. Mam zbyt silny charakter aby zostać poddaną.

Niebawem znowu staję przed wyzwaniem życiowym. Niby nic, ale dla mnie moment wielkiego strachu. Nie jestem już dziewczynką i różnie się w życiu dzieje. Oby na dobre wyszło. Rzadko kiedy pokazuję swoją słabość - jako Lwica muszę być silna.

Staram się żyć wg zasady, żeby cię dobrze wspominano, mam nadzieję że wrogów nie mam bo krzywdy nikomu nie zrobiłam. No i w sekrecie - udzieliłam następnego gazetowego wywiadu.

Przy okazji – wielkie, szczere i gorące podziękowania dla blogowej koleżanki allElli, że z Jej inspiracji powstał ten blog. alElla – jesteś wspaniałą osobą, życzliwą, serdeczną, życzliwą.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...