piątek, 28 grudnia 2012

Roczne rozliczenie

Role się odwróciły, Michaś uczy mnie Makareny
mam młodego przystojnego trenera
     Na wieczyste mam, zaraz po niedzieli wpłacam i mam czyste konto fiskus chce czegoś od nas – wiadomo podatek. Ale i Urzędy Gminne oczekują na wpłatę za wieczyste użytkowanie terenu. Ale co tam. Z Ale sama przed sobą rozliczam się ze swoich działań, myśli cholera wie czego jeszcze.

     Mówią, że jak się rok zaczyna tak tez kończy. A guzik prawda. Zaczęło się od nieszczęsnego upadku po wyjściu z Instytutu na Ursynowie. Deszcz czy słota, termin wyznaczony trzeba iść. A że padał deszcz to przejechałam się na tą część ciała co najbardziej wystaje za plecami. Tu akurat upadek nie przyniósł szkód za to bardzo ucierpiał mój łokieć. Oj bolało. Płakała Jagódka jak dziecko. Trudno jak się jest gapą i nie widzi schodka przed oczami to taki skutek. Do śmiechu mi nie było bo rozwaliłam sobie bark po drugiej stronie. Poszedł w ruch laser i rehabilitacja. Masz babo placek. Nie poddaję się tak prędko. Wcale nieźle sobie wymyśliłam żeby pokazane ćwiczenia stosować w ….. tańcu.

     Nie uwierzycie – skutek rewelacyjny, łapka nie boli, zimowe oponki z łańcuchami zmniejszają się i jest super. Nie powiem – mózgownica pracuje, a ja mam z tego niezłą radochę i ubaw w rodzinie. Niech sobie myślą co chcą, nic złego nie robię. W końcu status emeryta nie ogranicza mnie w działaniu. W każdej możliwej sytuacji, w święta, na spacerze, będąc z wizytą u rodziny a nawet siedząc przy lapku poddryguję sobie w tym muzyki. Ostatnio przez mojego nowego zięcia zostałam obdarowana muzyką kubańską.

     Największy ubaw ze mnie mają chyba w osiedlowym sklepie. Zawsze do kasy są kolejki, a ja czekając na zapłacenie zakupów oczywiście słucham muzyki. Ostatnio to był chyba kierownik zmiany (przed świętami) uśmiechał się do mnie. W pewnym momencie przyszedł do kasjerki siedzącej przy kasie za mną. Nie byłabym sobą, zadałam mu pytanie: czy Pan się śmieje ze mnie i uśmiecha do mnie. Nie wiem czy z grzeczności ale dowiedziałam się, że uśmiech bym mi przeznaczony. Wow. Niech i tak będzie.

     Rok się kończy, stare onetowe blogi „ulepszone”, ja swój przeniosłam dzięki alElli na nową platformę i jest ok. Zapomniałam wspomnieć o internetowym adoratorze aż z Anglii. „Miłość” trwała krótko i skończyła się wielką aferą. Ale i tak randkuję na skype z …... takim jednym przystojniakiem. Podsumowując rok uznaję za udany, bez chorób, bez większych stresów. Czekam na przydział miejsca w sanatorium, planuję wyjazd do mojego ukochanego kraju, może jakieś spotkanko się kroi??????

     Ostatnio niemal wykrzyknęłam na głos EUREKA – po licho się wnerwiać na innych, odpowiadamy sami za siebie. Jak nam ktoś zrobi przykrość najlepiej to zlekceważyć, ale w tym wszystkim zachować umiar, honor, godność a przede wszystkim kulturę.
Wszystkim blogerkom, blogerom życzę z nowym Rokiem oby był nie gorszy niż mijający.

środa, 12 grudnia 2012

Szaleństwo starszej Pani

     Jak pisałam poprzednio muzyka jest dobra na wszystko. Jeszcze pracując miałam kontakt z Panią doktor specjalizującą się w muzykoterapii. Obgadałyśmy różne aspekty terapii. Doktor Zosia śmiała się, że ja terapii nie potrzebuję bo ją stosuję bez zaleceń.

     A prawda jest taka, że muzyka mnie uspokaja, wycisza i pozwala myśleć realnie. Doszłam do wniosku, że czym starsza jestem tym gorzej odbieram ten świat. Nigdy nie byłam obojętna na krzywdę ludzką czy podły los, ale czasami ręka wymierzająca policzek trafia nie tam gdzie trzeba. Może to i pora roku wpływa na nastrój, w każdym razie stwierdziłam, że nie będę ramoleć i ubolewać nad sobą.

     Muzyką mnie zawsze zakręcała na maxa. Przy tym stwierdziłam, że ćwicząc moją chorą rączkę w rytm muzyki osiągam dodatkowy cel – spadek wagi. Hura w końcu będzie z tej pasji jakiś dobry rezultat. Nie wytrzymałam i pochwaliłam się córce, że spodnie kupione w lato niemal spadają mi z bioder, a pasków do spodni nie lubię. Córka zrobiła to samo co ja zakrzyknęła Hurra. Wymyśliła też, że poszuka dla mnie szkoły tańca. Ale mi rewelka, dawno o tym myślałam zwłaszcza oglądając kolejne edycje Tańca z Gwiazdami. Łaski bez, po rozmowie poczatowałm trochę i oczywiście znalazłam.

     Niedaleko od domu, krótki dojazd, przystępne godziny treningów a najważniejsze że cena do zaakceptowania. Rany koguta, spać z emocji nie mogłam. Czy starego piernika wezmą na kurs? Ale co tam. Na stronie internetowej napisane poniedziałek, wtorek 11-18. Ale nie wytrzymałam na podany numer komórki zadzwoniłam już o 9.00. Zapisałam się na kurs tańców latino i drugi na kurs salsy o której marzę od lat. Czy mi to potrzebne? Gdzie zatańczę? Sprawa już załatwiona, od połowy stycznia, na następny semestr już jestem na liście uczestników. Strój treningowy czyli leginsy, t-shirt mam, z obuwiem gorzej ale podobno instruktor czasami woli aby trenować na bosaka. Mnie to bardzo odpowiada.

     Przy okazji zrobiłam porządek w swoich nagraniach, znalazłam parę kawałków do potrząsania kuperkiem i robię to parę razy dziennie. Nie powiem, że nie lukam na wagę, nie przybywa a to już sukces.
Brawo dla organizatorów takich zajęć dla seniorów. Emeryci to przecież też ludzie.

wtorek, 4 grudnia 2012

Festiwal Saharyjski w Douz



    W Douz byłam niejako przejazdem. Jest to małe miasteczko na południu Tunezji, zwane „Bramą na Saharę”. Brama taka istnieje rzeczywiście.
     Będąc na Olimpiadzie Biura Oasis mieliśmy w planach pobyt na Saharze i nocleg na 2 dni. Przypominam czytającym, że był to grudzień 2007r.
Brama na Saharę

   W Douz przebieraliśmy się w stroje i do naszych namiotów na Saharze jechaliśmy na wielbłądach. Był wówczas piękny zachód słońca. A nocą niebo nad Saharą pokryte było milionem gwiazd. Widok kosmiczny wręcz. Ale Douz znane jest nie tylko jako „Brama na Saharę” ale również z organizowanych tam corocznie  w grudniu Festiwalu Saharyjskiego.


     Na takim festiwalu niestety nie byłam, więc opieram się na wspaniałych relacjach, które polecam do przeczytania na blogu Pani Heleny Nabli, zamieszkałej w Tunezji od blisko 30 lat, wspaniałej autorki książki „Tunezja zarys historii”oraz  blogu „Tunezja moja miłość” . Na Festiwal przybywają reprezentacje z Egiptu, Libii, Algierii, Maroka i innych saharyjskich krajów. Jest ten Festiwal wspaniałą  okazją do wspólnej zabawy. Pokazywane jest życie codzienne mieszkańców Sahary, ich tradycje np. ślub, są zawody na koniach i dromaderach, można posłuchać muzyki, a także obejrzeć tradycyjne, piękne, kolorowe stroje.  Ale oczywiście jak przy każdym Festiwalu są stoiska z pamiątkami. Zapewne można tam nabyć i stroje i biżuterię i skosztować potrawy tunezyjskie. oglądając galerię fotek byłam zachwycona ich kolorystyką, czułam niemal całą tą wspaniałą atmosferę.

     Będąc w Tunezji siedmiokrotnie bardzo polubiłam ten kraj, jego atmosferę, smak potraw, na pamiątkę przywiozłam sobie biżuterię i inne babskie gadżety, a także trochę piasku z Sahary. Bardzo chciałabym osobiście uczestniczyć w takim festiwalu, ale cóż rola emerytki nie sprzyja realizacji planów. Prowadzę szeroką korespondencję z osobami zainteresowanymi Tunezją, a tym samym również dowiaduję się sporo nowych ciekawych rzeczy. Mam nadzieję, że nigdy mi się ten temat nie znudzi. Muzykę arabską słucham wtedy gdy chcę  poprawić sobie humor.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...