W
wyniku wyszukiwania przez mojego bloga zostałam zaproszona na
spotkanie z mieszkańcami Domu Opieki Społecznej w Zielonce
k/Warszawy. Zaprosiła mnie Pani Psycholog sugerując się moimi
szczerymi acz prostymi wypowiedziami na temat mojego stosunku do
życia ale i dużego dystansu do siebie. Po raz pierwszy miałam
okazję rozmawiać z ludźmi na żywo, trema jak diabli. Przyjęłam
zaproszenie nie dlatego, żeby się dzielić swoimi „mądrościami
życiowymi” ale dlatego że nigdy nie byłam w takim miejscu.
Pracując
w szpitalu widziałam niejedno. Zbliżające się święta czy
wakacje i rodzice albo dziadkowie lądowali w szpitalu, bo rodzina
chciała spędzać spokojnie wakacje. Nie mówię, że to norma, ale
niestety tak jest. Wiem, że czasami rodzina jest zmuszona z różnych
powodów umieszczać swojego członka rodziny w domu opieki
zwłaszcza w przypadku kiedy z różnych powodów nie są w stanie
zaopiekować się osobą starszą. Przykre to wrażenie, że my
dojrzali rodzice czy dziadkowie na resztę swego życia zostajemy
przeniesieni w miejsce, które tylko z nazwy jest domem. Tu w
Zielonce, w pięknym historycznym budynku zobaczyłam od środka jak
wygląda takie życie. Świadoma jestem tego, że najlepsza opieka
medyczna czy socjalna nie rekompensuje przebywania we własnym domu.
Kiedyś, kiedy jeszcze żyła moja mama na prośbę aby się
przeniosła do którejś z córek nieodmiennie powtarzała „starych
drzew się nie przesadza”. Miała rację.
Zatem
do rzeczy. Przygotowałam sobie w głowie tekst, na pendriva
zrzuciłam trochę zdjęć z moich wypraw. Mam pełną świadomość
jakimi ograniczeniami są dla tych ludzi pobyty poza domem rodzinnym.
Moja siostra mająca obecnie 78 lat bez ustanku mi powtarza, że
siedzenie w domu na emeryturze, zamknięcie się w sobie to
największy błąd jaki popełniamy. Starałam się w trakcie mojego
wystąpienia uzmysłowić to mieszkańcom Domu. Wiem, że mają
wspaniale zorganizowane rozrywki ale kontakt z kimś spoza domu na
pewno był dla nich szczególnie ważny. Jeszcze zanim zaczęłam
spotkanie co chwila ktoś podchodził i pytał kiedy zaczynamy.
Szalenie to miłe. Żeby nie stresować tych ludzi opowiadałam im
różne prześmieszne sytuacje z jakimi się spotkałam. To nie tak
że tylko ja mówiłam, mieszkańcy też mieli coś do powiedzenia.
Wspólnie stwierdziliśmy, że najważniejsze to być sobą, na c
przytoczyłam przykład: akceptuję siebie taką jaką jestem, nie
podoba się komuś moja tusza – trudno a ja ją lubię. Jeden z
Panów powiedział mi komplement, że wyglądam zdrowo i młodo na co
usłyszał że wiek to tylko cyfry, a lepiej żebym nie musiała
przedstawiać publicznie listy moich dolegliwości. No i atmosfera
znacznie się rozluźniła. Na koniec Pani psycholog odwożąc mnie
na przystanek podziękowała że mieszkańcom pokazałam że nawet tu
na miejscu można oddawać się swoim marzeniom, pasjom i realizować
się na swój indywidualny sposób.
Dziękuję
Pani Izabeli, że pokazała mi życie, które do tej pory było mi
obce.
DPS Zielonka |