czwartek, 19 września 2013

Kolejne spotkanie maturzystek


     Jak by na to nie spojrzeć z każdym spotkaniem jest nas coraz mniej. I to nie dlatego że niektórych nie ma już wśród nas ale może nie każdy chce się obnosić ze swoją „dojrzałością”. A mnie tam ganc pomada ile mam lat, czuję się młodo i to najważniejsze. Już parę tygodni wcześniej zapadła decyzja dotycząca daty – 14 września. W lato wiadomo albo sami gdzieś jedziemy albo mamy na głowie nasze kochane wnuczęta. Wybrałam się na Dworzec Zachodni po bilet. Lubię mieć sprawy zapięte na ostatni guzik. 

     Na Zachodni dojechałam wnerwiona bo autobus spod domu – linia wycofana, autka nie mam, jakimiś pokrętnymi drogami ale dotarłam. W kasie zażyczyłam dobie bilet + 60 bo ulga. Zawsze to 5 zł oszczędności czyli połowa paczki fajek. A ponieważ ja kupuję dobowy emerytalny postanowiłam go wykorzystać na full. Pojechałam do CH „Reduta”. Tam zawsze można wyczaić jakieś promocje. Ale pamiętałam też o obietnicy danej sąsiadkowi, że kupię mu kamerkę do skypa. Spokojnie obleciałam cały market, oczywiście kamerka w koszyku. A potem już na luzie telefonik do Danuśki – organizatorki spotkania SKARBIE MAM JUŻ BILECIK, BUZIOLKI DO SOBOTY. 

 
     W międzyczasie na rodzinnym obiadku pojawiła się moja córka z Miśkiem i robiłyśmy przegląd garderoby i butów coby nie wyjść na tłumoka.

Walizeczka zapakowana, 14 września wyjazd do Przasnysza. Miło jest po latach zobaczyć stare kąty, luknąć świeżym okiem na zmiany. Do Danuśki dojechałam o czasie, nawet był czas na małą czarną. Potem szybko zmiana ubranka i w drogę. Podwiózł nas syn Danuśki do Przasnysza do Zajazdu Staropolskiego. 
 
     Miałyśmy zarezerwowany dla nas stolik, nie było nas było wiele więc się mieściłyśmy. Zamówione potrawy smaczne w wystarczającej ilości. Rozmowa przyznaję dość trudna i drętwa.
przywitanie z Hektorkiem
Z dwiema koleżankami spotkałam się po raz pierwszy od matury. Ela zakrzyknęła – Jadzia jak zwykle szalona, kochana nic się nie zmieniłaś. Taka sama wariatka jak w szkole. No i oczywiście popłynęły wspomnienia jak na lekcji Przysposobienia Obronnego siedziałam w pierwszej ławce i cielęcym wzrokiem wodziłam za nauczycielem, albo na chemii zamiast nadmanganian potasu powiedziałam niańgań mańgań potasu z czego cała klasa wyła ze śmiechu. Wspominałyśmy niemal więzienny rygor jak chodzenie w mundurkach i czapce, sprawdzanie tarcz, czystych kołnierzyków czy właściwego obuwia. 

     Opowiedziałam im przy okazji jak przez Facebooka odnalazłam swoją młodzieńczą miłość, jak mi opowiadał że szukał w parku zacienionej alejki aby mnie potrzymać za rękę. Też moje wspomnienia wywołały falę śmiechu. Musiałyśmy jednak zachować przyzwoitość bo tuz za parawanem odbywała się stypa. Generalnie po spotkaniu spodziewałam się więcej emocji, żartów, wspomnień.
tyle nas tylko było niestety
Do Danusi wróciłyśmy znowu jej samochodem kierowanym przez drugiego syna. U Danuśki pierwsze kroki zawsze kierowałam do Hektorka. Urosło bydlę jak każdy bernardyn. Oni się dziwili że Hektor nie skakał na mnie, jedynie obwąchiwał mi rękę i lizał. 

     Przy okazji z synami Danuśki wynegocjowałam pożyczenie na wieczór lapka. Jak mogłam opuścić spotkanie z moim ….... i naukę arabskiego (poprzednią noc wiedząc że mnie nie będzie wyczaił, że jestem na czacie w telefonie). Pisałam wtedy leżąc w łóżku. Laka dostałam do swojego pokoju, ale bez zasilacza a bateria szybko się wyczerpywała. Zakrzyknęłam do syna Danusi aby mi podrzucił do pokoju zasilacz. No i się „piekło” rozpętało. Czytam na skype – kim jest ten mężczyzna – syn koleżanki. Oj nietęga była mina. Pytam jesteś zazdrosny – TAK. Wow na 3 lata znajomości po raz pierwszy usłyszałam to. Nawet nie powinnam się tłumaczyć ale niech tam. Rozmowa długa, ciekawa, no i zadowolenie że wracam domu. Na drugi dzień Z Danusią zrobiłyśmy sobie wycieczkę po mieście. Fajnie wrócić do korzeni. Idąc ulicą od razu przypomniały mi się miejsca, ludzie których tam spotykałam. Jednym słowem moje rodzinne miasto ciągle jest w moim sercu. A w dniu wyjazdu Danusia ze swoją sąsiadką Basią którą poznałam wcześniej odprowadziły mnie na przystanek. 3 godziny jazdy i jestem już w Warszawie, a potem jeszcze blisko godzina i już wylądowałam w swoim bocianim gnieździe.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...