niedziela, 17 lipca 2016

Fucha na medal


Przez ileś lat na emeryturze taka fucha mi się nie trafiła. Dzieki temu że mam dobre układy z ludźmi z którymi pracowałam dość długo, pamięć o mnie pozostała.

Wracałam z wizyty kontrolnej u okulisty kiedy zawibrował mi w kieszeni telefon, na wyświetlaczu znajome nazwisko. W autobusie nie można gadać bo i tłum ludzi i hałas. Poprosiłam koleżankę o telefon za 30 minut. W domu zajęłam się swoimi sprawami, ale gdzieś w podświadomości coś mi mówiło że sprawa ważna. No i doczekałam się. Wiadomość jaką otrzymałam postawiła mnie na nogi. Propozycja zastępstwa za koleżankę, która poszła do szpitala. Perspektywa pracy na zlecenie – godzinowo cały etat była super. Wprawdzie miałam lekkie opory bo tego rodzaju pracy nie znałam. Prowadzenie sekretariatu to inna branża. Ale skoro o mnie pomyślano i zaproponowano to znaczy że uznano za wpełni zdolną do podjęcia wyzwania.

Miałam jeden problem, który nieco mnie niepokoił. Dwa dni wcześniej umówiłam się z koleżanką z zagranicy, która wybierała się z wizytą do Polski, że zamieszka u mnie i będziemy razem spędzać czas. Uznałam że muszę ją o tym powiadomić. Przytaczać rozmowy dokładnie nie będę, ale zadałam pytanie – nie wiem co teraz zrobić, jak oddrzucę tą propozycję to więcej takiej nie dostanę, do emerytury każdy grosz się przyda, przecież nie będziesz czekać aż wrócę z pracy. Na końcu moje pytanie – co zrobić? - brak odpowiedzi. Nie spodziewałam się reakcji w stylu, tak się nie robi, okłamałam, reszty słów szkoda przytaczać. Jakie kłamstwo skoro nie miałam pojęcia o tej propozycji pracy. No cóż efekt taki, że została była znajomą. Samo życie.

Najpierw chodziłam do koleżanki która mnie wprowadzała w zakres obowiązków. Uczyłam się od podstaw bo programy były dla mnie nowością, ale mam nadzieję że nic nie skopałam. Miło było też zobaczyć starą kadrę i ich uśmiechy, powitania, miłe słowa. Okazuje się, że tak oni jak ja mamy wrażenie jakbym na emeryturę odchodziła dzień, dwa czy tydzień temu. No cóż mózg wyćwiczony najpierw w pracy z cyferkami, potem sekretariat. Na sklerozę jeszcze nie cierpię i chwała Bogu.

Zdrowotnie też nie narzekam, grzechotniki z woreczka poszły do utylizacji, wnuczek skończył 6 klasę ze świadectwem z czerwonym paskiem, córka założyła bloga o tematyce cukierniczo-wegetariańsko-wegańskiej, także wpisu w książce kucharskiej Dr Jacobsa – polskie wydanie, ja dorobiłam się 2 wywiadów gazetowych w tym roku. Nie narzekam – jedynie i chyba nie tylko mój strach o przyszłość, jak każdego emeryta. Zawsze jednak dopowiadam, że mam dach nad głową, w miarę dobre zdrowie i cokolwiek do garnka to już nie jest źle. Pozytywne myślenie – to nam daje napęd do życia.

A za zarobione pieniądze może odpocznę pod palmami? Kto wie? 
Michaś ze świadectwem
okładka książki kucharskiej
przepis córki
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...