niedziela, 24 marca 2019

Do Maroka wielkimi krokami

Ale ten czas leci. A jeszcze niedawno zabukowałam miejsce na majówkę a tu już koniec marca. Pstryk palcami i zaraz będzie maj. Swoim zwyczajem przed wylotem do kraju w którym nigdy nie byłam w internecie szukam wiedzy na temat tego kraju. 
 

I znalazłam, niemal pod ręką. Na fejsie znalazłam bratnią duszę, znającą Maroko niemal od podszewki. I chwała opatrzności za te znajomości. Od tej cudownej kobiety, która mnie nigdy nie widziała w realu mam niemal pełną wiedzę. Opowiedziała mi na wszystkie możliwe pytania. Mówię niemal pełną wiedzę, bo to wszystko trzeba zweryfikować samemu już na żywo. Moim miejscem docelowym jest Agadir.



Z biura podróży ściągnęłam informacje jakie wycieczki oferuje hotel. Na pewno skorzystam z wyprawy do Marakeszu. Jest jeszcze kilka innych wycieczek. Powoli zbieram na nie kasę. Problem w tym że zdarza się dwie ciekawe wycieczki są tego samego dnia.



Zawsze latam sama. Nie zabieram ze sobą nikogo, Jak to mówiła moja nieżyjąca od ćwierć wieku mama „ogony” mi niepotrzebne. Nawiązuję kontakty jedynie z turystami naszymi krajowymi poznanymi na zebraniu z rezydentem. Wyjazd w pojedynkę ma tak dobre i złe strony. Nie muszę nikomu się tłumaczyć, być niezależnym od własnych decyzji, robić to na co ma się ochotę. Gorzej jeśli wśród turystów z zebrania z rezydentem są pary, które też chcą być same. Ja nie jestem z tych co na siłę chcą być w towarzystwie. Ono się przydaje w zwiedzaniu miasta, pójścia na spacer, na suk. Jak do tej pory radziłam sobie bez problemu. I niech tak zostanie.




Na necie znalazłam wiele pozytywnych opinii o hotelu. Zawsze staram się wyciągać z tych opinii średnią. Nigdy nie brakuje ani tych zachwyconych ani niezadowolonych. Odrobinę przeraża mnie długość lotu. To jak do tej chwili mój najdłuższy lot. Zawsze było to ok. 3 godzin teraz 4,5 godziny. Trudno wytrzymam.

Mój wyjazd zbiega się z rozpoczęciem ramadanu. Jak to wygląda miałam okazję zobaczyć w Tunezji. Jakie w tym czasie nas turystów obowiązują zachowania dobrze wiem.




A jesienią, bo muszę wykorzystać resztę urlopu pomyślę co jeszcze mogę pozwiedzać.



Walizka już otwarta. Leżą przygotowane: żelazko, suszarka do włosów, wachlarzyk, kostium kąpielowy, czajniczek do gotowania wody na kawusię, pareo, kapelusz. Podobno ma być ciepło, ale od wszelkiego złego dodałam sweterek. Ma się rozumieć, że w garderobie nie zabranie moich ukochanych alladynek, tylko do nich dopasuję bluzeczki.

Ha ha ha i jestem prawie gotowa na nową przygodę.



Do zobaczenia po powrocie

Ewuś - dzięki wielkie 

                     zdjęcia z netu  - hotel wygląda nieźle












sobota, 2 marca 2019

Weekend majowy w Maroko


Jakoś do tej pory omijałam ten kierunek ale zawsze gdzieś tam na dnie marzeń pozostał. Zwiedziłam już Kretę, Brukselę, Tunezję w tym Djerbę, Turcję, Egipt – przyszła pora na Maroko.



Nie jestem rozrzutna jeśli chodzi o kasę. Zawsze wybieram te oferty na które mogę sobie pozwolić. To, że oprócz emerytury pracuję, nie znaczy że mam szaleć. Moje ekonomiczne wykształcenie bierze górę. Nie mam potrzeby bywac w 5* hotelach, wystarczy 3*. Mam zapeniony lot, opcja all inclusive, ew. dostęp do neta. To wystarczy. A kieszonkowe przeznaczam na wycieczki. Tak jak obejrzałam Santorini na Krecie, Saharę w Tunezji, rafę koralową w Egipcie, Zielony Kanion w Turcji teraz zbieram na jakieś rozrywki w Maroko.



O ile mi pozwoli zdrowie i kasa może na jesieni albo wiosną przyszłego roku też gdzieś polecę, ale najpierw muszę wyrobić nowy paszport. O kurza blaszka to już będzie trzeci z kolei.



Jeśli chodzi o Maroko, jak i inne wyjazdy zawsze poglębiam wiedzę na temat kraju do którego się wybieram. Jestem teraz w niemal komfortowej sytuacji bo znajoma z FB zna Maroko jak własną kieszeń. Mamy jeszcze sporo czasu więc uzyskam wszystkie możliwe informacje, wskazówki i zalecenia.



Wszyscy się dziwią, że latam sama. Ano taka ze mnie indywidualistka, że ze sobą ogonów nie zabieram. Radzę sobie sama. Nie zawieram lokalnych znajomości, bo nie są mi potrzebne. Czasami są to kontakty z rodakami poznanymi na spotkaniu z rezydentem. To mi w zupełności wystarcza. Z tych wszystkich wyjazdów mam grupkę wyjazdowych znajomych z którymi do dziś utrzymuję bliskie kontakty.



W pracy już uprzedziłam o nieobecności. O dziwo nikt nie był zdziwiony. A skoro przez 2 miesiące ciągnęłam dwa etaty i mam „podobno” dostać za to premię (będzie na wycieczki). No i jak chodzą słuchy chcą mnie zatrzymać na stałe. Tak wynika z pisma do dyrekcji, że prowadzę doskonale swoją pracę, pacjenci mnie lubią i doceniają. Lubię pracować z ludźmi, czasami trafi się jakiś oszołom co zepsuje humor, ale staram się tego nie pokazywać. Niestety po powrocie do domu padam na pysk.



Czekam na Ewusię i jej zapewne bardzo cenne wskazówki. Oczywiście do czasu wylotu będę czytać wszystko co dotyczy tego kraju. Ciekawe jakie znajdę dla siebie pamiątki i jakie wycieczki oferuje biuro podróży w danym hotelu. Zapewne nie wszystko będzie dostępne ale to co mi się uda będe zwiedzać.



Mam nadzieję, że jak w Egipcie ominie mnie „klątwa faraona”.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...