piątek, 7 września 2012

Djerbiańskie znajomości


a kuku
     A rano, po śniadanku z Marta i Krzysiem zasiedliśmy w holu głównym blisko recepcji. Słoneczko grzało, myśli leciały ku plaży, a my czekaliśmy na resztę grupy. Oczywiście natychmiast zamówiliśmy w barku kawusię i cierpliwie spoglądaliśmy na zegarek żeby już była 10.00. Byłam pełna obaw czy towarzystwo się ujawni. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zbliżała się godzina zero. Marta z Krzysiem chętnie by już plażowali, ale poprosiłam ich o chwilę cierpliwości. Mówię - słuchajcie jak ci ludzie z forum nie pojawią się idziemy się opalać.
       W tym momencie zza pleców słyszę "ty jesteś Jagoda z forum". Odwracam się i widzę: trzy osoby, dwoje młodych i jedna elegancka Pani. Natychmiast zadziałały zasady dobrego wychowania i przedstawiliśmy się sobie. Był to Paweł z żoną i Hanusia. Okazało się że Hanusia już wcześniej dogadała się z Pawłem i Dominiką jak mnie znaleźć. Co się okazało w trakcie rozmowy, że to już druga para w podróży poślubnej. Kurza blaszka, ale miałam fart. Opowiedziałam na wspólne pytania odnośnie hotelu, animacji, rozrywek i form zwiedzania. Wszyscy okazali wielkie zainteresowanie, a ja wreszcie byłam w centrum uwagi. To uczucie było boskie. Doszliśmy jednak do wniosku, że aby zabalować trzeba wymienić kasę. Ponieważ ja przyleciałam najwcześniej ten bubek z recepcji nie mógł albo nie chciał wymienić forsy na dinary. Miała być możliwość wymiany po południu. Słoneczko świeciło dość mocno. Znaleźliśmy bez trudu leżaki, nałożyliśmy grubo kremu na nasze ciałka. Było nas sześcioro, ale jakimś dziwnym ale szczęśliwym dla nas zbiegiem okoliczności dołączyli do nas następni młodzi ludzie Kamila z Markiem. Towarzystwo nasze powiększyło się więc o następne dwie osoby. Nie uwierzycie, ale oni wszyscy czyli trzy pary to młodzi małżonkowie w podróży poślubnej z czego dwie pary brały ślub tego samego dnia. Rany - coś takiego mogło się tylko mnie trafić. Swoją droga to jestem farciara. Po południu czekało nas spotkanie z rezydentką.
codzienna "narada produkcyjna"
     Na spotkanie z rezydentką stawiliśmy się obowiązkowo. Panią Anię znałam z poprzedniego pobytu. Zanim doszło do przekazywania ile wycieczek, za ile i tp.  miała ona ciężki orzech do zgryzienia. A cofając się trochę w czasie w trakcie drugiego pobytu miałam numer pokoju o 1 mniejszy niż za pierwszym razem. Uśmiałam się z tego serdecznie. Po spotkaniu z rezydentką, ponieważ ciągle nie mogliśmy wymienić pieniędzy udaliśmy się na poszukiwanie innego hotelu z kantorem. A trzeba Wam wiedzieć, że one wszystkie mają możliwość wymiany. Po drodze robiliśmy sobie zdjęcia przy tablicach z napisami arabskimi, niech nikt nie wątpi gdzie byliśmy. Nie byłam gorsza i również poprosiłam Hanusię o pstryk pstryk. Zresztą robiliśmy sobie zdjęcia wzajemnie. Nie trzeba było prosić miejscowych. Gdybyśmy chcieli jechać do Midoun to za co jak nie mieliśmy miejscowej waluty. Szlag by to trafił. Ale to nie w naszym stylu długo zachowywać zdenerwowanie. Wróciliśmy do hotelu, panowie zamówili dla nas kawkę i winko, dla siebie piwko. I jak się później okazało i weszło w nawyk siedliśmy nad basenem na "naradę produkcyjną".
na widowni wieczornego show
     Zawsze na tych naszych wieczornych spotkaniach wymienialiśmy poglądy i robiliśmy plany na następny dzień. Nie ukrywam, że przewodniczyłam tej Radzie Programowej jako osoba, która już poznała trochę i okolice i sposób wypoczynku. Ciągle dręczyła nas myśl jak wymienić kasę. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że na spotkaniu następnego dnia z rezydentem - tym razem panem zwanym przez turystów "KOJAKIEM" wyjaśnimy sprawę braku waluty w kantorze. Oczywiście na tych spotkaniach mówiliśmy także o sobie, aby się lepiej poznać. A było co opowiadać, młodzi mówili o swoich ceremoniach ślubnych a my z Hanusią słuchałyśmy i wspominałyśmy jak nasze córki brały ślub, jakie były suknie, wiązanki, co goście jedli itp. Przy tym było śmiechu co niemiara. Po kolacji uzgodniliśmy wspólnie oglądać wieczorne show. A było co oglądać. Przysięgam wam. Zawsze na tych naszych wieczornych spotkaniach wymienialiśmy poglądy i robiliśmy plany na następny dzień. Ciągle dręczyła nas myśl jak wymienić kasę. Obejrzeliśmy wieczorne show przy  piwku, winku po czym w ciut lepszych nastrojach poszliśmy spać.Następnego dnia zaraz po śniadanku ruszyliśmy na plażę. W końcu po co człowiek poleciał do ciepłych krajów. "Wypada" przywieźć trochę słońca na plecach. Jako osoba niezbyt umiejąca pływać brodziłam sobie po wodzie popychana dość dużą falą.Niedaleko od brzegu była w wodzie taka wspaniała pryzma olbrzymich kamieni. Bardzo chciałam tam wejść do zdjęcia, ale okazało się to niemożliwe, bowiem kamienie były bardzo śliskie, fala dosłownie przewracała. Bałam się, że złamię sobie nogę lub nie daj Boże złamię kark. Po przed południowej zabawie w wodzie poszliśmy na obiadek i swoim zwyczajem nawet przy obiedzie buzie się nam nie zamykały. Pomysłów na spędzenie czasu mieliśmy mnóstwo. Siadając przy basenie mogliśmy bez problemu obserwować pracę animatorów. A trzeba Wam wiedzieć, że dopuściłam się "przestępstwa". Przed wylotem znajoma (której nigdy nie widziałam, a poznałam na forum) przysłała mi paczkę do wręczenia jednemu z nich tj. animatorów. W chwili powitania powiedziałam mu, że mam dla niego paczkę i od kogo. To on odprowadził mnie do pokoju gdzie ów upominek mu wręczyłam. Od tej chwili zawsze kiedy mnie widział uśmiechał się do mnie. Drugi którego tez znałam ciągle coś do mnie zagadywał, ale ja niekumata w angielskim odpowiadałam półsłówkami. Ale zażyczyłam sobie wspólne zdjęcie, a co?
rezydent zwany Kojakiem
     Doczekaliśmy wreszcie wieczoru, kiedy zjawił się KOJAK i ......... Wyszliśmy przed hotel jemu na spotkanie. Człowiek ten jest pełen poczucia humoru. Przywitaliśmy go, a raczej ja słowami "nareszcie królu jedyny" Przedstawiliśmy mu nasz problem z wymianą pieniędzy. Nie wiem skąd, ale on o tym wiedział. W związku z tym przyniósł ze sobą kasę i bardzo rzetelnie nam ją wymienił. Poinformował nas o wycieczkach gdzie i za ile. Nowością było wprowadzenie jednodniowej wycieczki na Saharę. Mówię nowością, bo w czasie mojego pierwszego pobytu wycieczka była jedna.

4 komentarze:

  1. Hej Jagodo!
    Było lepiej niż sobie wyobrażałem. A myślałem, że mam dużą wyobraźnię. Najpiękniejsze jest to dobro, którego się nie spodziewamy. Czyli po prostu NIESPODZIEWANY PREZENT.
    Było, minęło i na fotkach pozostało.
    I naprawdę swojsko i fajnie na trawie się jadło.
    Fajnie się tu urządziłaś. Grafika bardzo dobra i czytelna.
    Gratuluję, pozdrawiam
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  2. Niespodzianki są najfajniejsze i dłgo się o nich pamięta.
    Ja znajomości djerbiańskie utrzymuję do dziś a już minęło 7 lat.
    Dziękuję za ocenę mojego bloga w tym grafiki, którą mam dzięki naszej koleżance blogowej alElli. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jagoda, masz wyjątkowy dar do zawierania znajomości z fajnymi i ciekawymi ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludzie rzeczywiście fantastyczni, a dowodem jest utrzymywanie znajomości do dziś

    OdpowiedzUsuń

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w okienku NAZWA wpisać nick i w okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w komentarzu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...