środa, 28 listopada 2018

Jesienna Turcja

Wiosną tego roku po raz pierwszy wyruszyłam na zdobywanie Turcji. Zawsze miałam opory bo to albo trzęsienie ziemi, albo jakieś polityczne zamieszki. No ale trudno zdobyłam się na odwagę i pewnego kwietniowego ranka wylądowałam na lotnisku z docelowym miejscem w hotelu Long Beach Resort & SPA. Podobało mi się tam wszystko, łącznie z wycieczką do Zielonego Kanionu.

Życie jest życiem, te kilka miesięcy przerwy do obecnego wyjazdu to ciągły stres, a ja chciałam bardzo odpocząć. Mam kontakty jak sądzę dobre z zaprzyjaźnionym biurem podróży, Wysłałam wici z moimi wymogami i terminem, no i stało się. 17-24.11.2018 też Turcja, też hotel 5*, też z darmowym wifi i oczywiście all inclusive. Do tego hotelu z lotu z Warszawy byłam jedna jedyna. Latam tylko przed albo po sezonie bo taniej i mniej tłoczno a ja od jakiegoś czasu upajam się odpoczynkiem bez towarzystwa.

Tak się stało, że musiałam być już o 5.00 rano na lotnisku. Podwiózł mnie znajomy i zaprzyjaźniony właściciel niezłego autka. Trochę sę bałam czy lot będzie o czasie bo od paru dni nad Warszawą unosił się ogromny smog. Los mi sprzyjał, wylecieliśmy jedynie z kilkuminutowym opóźnieniem. Siedziałam z małżeństwem z maleńkim może 4 miesięcznym dzieckiem. Dzieci niestety źle znoszą zmiany wysokości, a mając za sobą wolne miejsc przeniosłam się aby mogli położyć maleństwo a nie trzymać je całą drogę na kolanach. Nie lubię spać w autobusie  czy samolocie, ale na dobre 3/4 drogi ucięłam komara.

Lotnisko Antalya, rezydent w zastępstwie Piotrek rozlokował nas po hotelach. Nie wiem co tam brzęczał recepcjoniście po turecku ale dostąpiłam zaszczytu że pan się wyjątkowo interesował. Ledwie zaczęłam się rozpakowywać, dzwoni hotelowy telefon a tam pan z recepcji pyta czy wszystko ok. A Ty dziadu – mowię – nie bo w ofercie jest w pokoju czajnik a tu nie ma i jak będę piła w pokoju kawę. W ciagu 10 minut dostarczono mi czajnik i z lubością piłam kawę jaką lubię nazywaną u nas potocznie plujką. Och co za smak.

Z 2 piętra potem zjechałam na parter w poszukiwaniu restauracji, pora obiadu a mnie w brzuchu burczalo jako że ostatni posiłek wchłonęłam dobrych 12 godzin wcześniej. Jak zawsze swedzki stół, obeszłam dookoła, nałożyłam na talerz co chciałam, wzięłam wodę mineralną i spokojnie zjadłam obiadek.

Następnego dnia po śniadanku spotkanie z rezydentką – Panią Natalią. O Turcji czytałam przed pierwszym wyjazdem, więc co nieco już wiedziałam. Czekałam na oferty wycieczek fakultatywnych. Byłam zainteresowana Pamukkale, akwarium i kolejką linową. Udało mi się wykupić dwie bo z kolejki linowej musiałam zrezygnować bo zbyt niski pułap chmur nie pozwalał podziwiać widoków. Szczęśliwa że znów coś zobaczę wypytałam Natalię o zakupy w Kemer bo tak się nazywa miejscowość, jak dotrzeć do sklepów, gdzie tanio itd. Zaraz po spotkaniu wybrałam się oczywiście sama na podbój miasta. Ale na moje nieszczęście zaczął padać deszcz. Nie zraża mnie to bo miałam kurtkę z kapturem.

Do Carrefoura trafiłam bez problemu, tak jak i zrobienie zakupów. Ale z drogą powrotną był problem. Po prostu patrzyłam na sklepy nie zważając na wieżę zegarową na rondzie w środku miasta, która miała być jak mówiła Natalia wskazówką. O żesz Ty Karol. Wracałam jak mi się wydawało tą samą drogą ale nie rozpoznawałam nazw sklepów po drugiej stronie ulicy. Szłam śmiałam się ze swojego gapiostwa, aż doszłam do wiaty gdzie pan naprawiał rowery i ze śmiechem oznajmiłam, przepraszam zgubiłam się i nie wiem jak dojść do mojego hotelu. Pan luknął na bransoletkę na moim nadgarstku i mówi – odwróć się i masz drogę prosto do hotelu. Wyszłam na hotel stojący obok, ale spoko, wszystko ok.

Pierwsza wycieczka to Antalya, zwiedzanie starego miasta, wodospad, no i akwarium. W ponad 130 metrowym tunelu, na ścianach po jednej i drugiej stronie ryby kolorowe, płaszczki, podświetlone, podzielone na gatunki w pojedynczych awkariach łącznie z rekinami. Akwaria niesamowicie urządzone łącznie z kufrem pełnym skarbów ale i wrakiem samolotu. Fajna wycieczka i czas szybko minął.

Jeden dzień na relaksie spędziłam chodząc po mieście, ale także zanurzałam się w zakamarki hotelu, pójście na plażę. Pogoda śrenia 17-20 stopni, pochmurnie i mglisto ze średnim wiatrem. Plaża kamienista, ale mimo tej pogody znalazło się kilkoro śmiałków kąpieli. Na następną wycieczkę właśnie na Pamukkale trzeba było znowu wstać skoro świt, ale akurat dla mnie to żaden problem. Z Kemer na Pamukkale to ok. 300 kilometrów. Trochę drzemałam, zjedliśmy śniadanie w przydrożnej karczmie. Zimno, głodno i do domu daleko. Dojazd bez problemu, najpierw obejrzeliśmy starożytne ruiny teatru W Hierapolis, potem poszliśmy na tzw biały taras. Woda jak twierdzili przewodnicy cały rok ma temperaturę ok. 36 stopni.. Zdjęłam buciki i mogłam troche pochodzić boso, kamienie dość śliskie więc trzeba było uważać. Tak też przyszedł fotograf z kolorowa dużą papugą o imieniu FABRI. Pozwoliłam sobie na komfort kupienia paru fotek na tle Pamukkale. Potem na tarasie podziwialiśmy tych którzy kąpali się w basenie Kleopatry, woda podobno przywraca młodość Zawsze to pamiątka z wyjazdu. A do hotelu wróciliśmy akurat na kolację. Wycieczka wyczerpująca ale wróciłam bardzo zadowolona. Piątek znowu odpoczynek chociaż nastawiałam się jednak na tą kolejkę linową niestety bezskutecznie. Przewodnikiem na obydwu wycieczkach był rodowity turek, Adil zwany potem bakłażanem. A ta nazwa wzięła się stąd, że jak sobie zrobiliśmy wspólne zdjęcie to ocenił, że ja to jogurt a on bakłażan. Studiował w Polsce, przez drogę opowiadał nam jak mu się w Polsce żyło, że lubi schabowe (muzułmanin ale nie praktykując). A sobota to już powrót do domu, spotkanie w recepcji o 1.20 w nocy bo wylot z Antalya o 5.00 rano.
.
Zakończenie pobytu a zwłaszcza przeprawa na lotnisku na długo zostanie mi w pamięci, nie dość że ze dwa razy celniczka mnie obmacywał to kazał mi jeszcze stanąć w aparacie gdzie prześwietlają całego człowieka. O rany czyżby podejrzewali i uznali mnie za przemytniczkę?????? Owszem przemycam ale tylko prezenty, zrobione fotki, widoki których trudno zapomnieć i mnóstwo wrażeń.

Jak los pozwoli, zdrowie dopisze i kasa się znajdzie może uda mi się gdzieś polecieć wiosną, ale to jeszcze daleki czas na planowanie wyjazdu. Lubię spontaniczność.

Ze zdjęć których nazbierało się ponad 500 wybrałam te, które najbardziej mi się spodobały i stworzyłam filmik.
prawdziwa data pobytu 17-24.11.2018

4 komentarze:

  1. Lubie czytać o tych twoich podróżach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię wiedzieć, że jestem czytana. Staram się zawsze opisywać rzetelnie bez ubarwień.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Też planuje wycieczkę do Turcji. Nie wiem jednak czy w tym roku mi się uda. Warto jednak spróbować. Znajomi byli i strasznie sobie chwalili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Turcja jest piękna. Bardzo ciekawa historycznie. W zalezności od pory roku można wybrać ciekawe wycieczki fakultatywne

    OdpowiedzUsuń

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w okienku NAZWA wpisać nick i w okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w komentarzu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...