sobota, 15 października 2016

Październikowe Sousse

Dostałam zlecenie zastępstwa wg wstępnego ustalenia na 3 miesiące. Pomyślałam – kochana może ostatni raz ale lecę do  Tunezji. Nic nie poradzę, że uwielbiam palmy, klimat no i oczywiście muzykę. Słowo się rzekło kobyłka u płota. Dostałam pierwsze dwie wypłaty i natychmiast zabukowałam sobie miejsce u znajomego agenta. Wybrałam Hammamet ale hotel wskazany przeze mnie zniknął jak widmo z oferty bo miał zbyt złą opinię. W zamian dostałam propozycję hotelu w Sousse, o jedną gwiazdkę lepszy no i znałam go z Olimpiady Oasis. Bravisimo.

Lot lekko opóźniony ale spoko, nie nerwujsa. Gładkie lądowanie. Na lotnisku Enfidha pustawo więc i odprawa poszła gładko. Do swojego autokaru na transfer do hotelu dotarłam bez przeszkód, papieroska wypaliłam i wsiadłam. Przede mną siedziała rodzinka: rodzice z 2 dzieci. Gadka szmatka – jedziemy do tego samego hotelu. Znajomość przypieczętowana nakrętką z odrobiną whisky. I tak się zaczęło.

Luiza, Rafał oraz Damian i Nikolka to super towarzystwo. Każdą chwilę spędzaliśmy razem. Jako, że wielokrotnie odwiedzałam Tunezję podzieliłam się swoją wiedzą na temat zwyczajów i obyczajów. Następnego dnia wyruszyliśmy na souk. Drobne zakupy i powrót do hotelu. Luiza z rodziną zamieszkała w bungalowie ja niestety w 3 piętrowym budynku wśród....... rosjan. Oj dali się we znaki jak nigdy. Darli się po nocach, o muzyce i krzykach nie wspomnę.

Hotel ogromny, z wielką ilością wszelakiego rodzaju basenów i zjeżdżalni. Raj dla dzieci. Nikolka każdą wolną chwilę spędzała w wodzie. Przed wyjazdem miałam niepokój bo poprzednie tygodnie w Tunezji lało jak z cebra. Nas przywitała słońcem, niemal upałem. Tradycją stało się, że jako posiadaczka kubeczków, łyżeczki i kawy plujki gościłam Luizę i Rafała w towarzystwie dzieci na codziennej „małej czarnej”. A było przy tym śmiechu co niemiara. Po kawusi na śniadanko, a potem na basen, na plażę, na drinka.

Ja dodatkowo miałam ze sobą discmana z głośniczkiem i płytami. Mieliśmy rozrywkę. Cały personel hotelu mówił głównie w języku rosyjskim. Było to o tyle irytujące, że ci turyści okupowali cały hotel, czując się aż za swobodnie. My obserwowaliśmy tylko to ich zachowanie co najmniej naganne. Awantury, przepychanie się do stołów. Wynoszenie z nowe nagrania muzyki, po czym zaprosił mnie do restauracji jedzenia na zapas. Żałosne i śmieszne jednocześnie. Szkoda, że potem jest opinia przypisywana europejczykom bez wyjątku. Czuli się chyba panami tego świata. śmieszna jednak była rewia mody pań, puszystych w mini w brokatach i nie tylko.

Byłam z moim znajomym na souku bo bardzo chciałam kupić nowe nagrania muzyki a potem zaprosił mnie na kawę a następnie do arabskiej restauracji na prawdziwe, tradycyjne tunezyjskie jedzenie. Oczywiście zamówiłam chorbę.

Zaplanowaliśmy sobie wyjazd do Port El Kantaoui. A tam w parku rozrywki znowu wiele atrakcji. Nie wiem jak to się nazywa ale było tez coś w rodzaju wyrzutni, wystrzeliwało w pionie na dość dużą wysokość i szybko, chwila relaksu w górze i z powrotem spadek na dół. Jedynie my z Luizą zdecydowałyśmy się na ten rodzaj rozrywki, panowie stchórzyli. A był z nami mój znajomy tubylec którego znam 6 lat. Podobno martwił się o mnie. A co mi się może stać, jak ma mnie szlag trafić to miejsce nie ma znaczenia. A doznania były REWELACYJNE. Potem poszliśmy na kawę i tu znowu powód do śmiechu. Zakrzyknęliśmy że pijemy kawę po pańsku czyli z ostawionym małym palcem. Rafał filmował jak piłam kawę a poza kadrem ich syn Damian siorbał szejka. Na filmie wygląda na to że ja to robię. Płakałam ze śmiechu.

Niemal do codziennych rytuałów należała kawa poranna, potem drink przy basenie albo na plaży, długie rozmowy o wszystkim i niczym. Ale to nie znaczy, że się nudziliśmy. O nudzie nie było mowy. Nasze obserwacje dostarczały nam niezłej rozrywki. A na plaży wylukałyśmy spadochrony. Opowiedziałam mpoim znajomym jak wygląda lot bo taki miałam za sobą na Djerbie w 2005 r. Razem z Luizą pobiegłyśmy zamówić sobie lot. A co nam szkodzi. Rafał posiadacz niezłego sprzętu fotograficznego filmował wszystko co się da. Poleciałam z chłopakiem z obsługi, ale zabrałam ze sobą na ten lot swój aparat i filmowałam morze z lotu ptaka. Boże jaki to cudny widok. Luiza i ja namówiłyśmy jej syna 16 letniego Damiana i po raz pierwszy on też poleciał. Opowiadał o swoich wrażeniach i był zachwycony.

Jeden tylko dzień a raczej popołudnie pogoda się zepsuła, była burza. Pogoda cały czas ponad 30 stopni, upał.

W dzień przed odlotem w ramach prezentu na moje zbliżajęce się imieniny dostałam hennowy tatuaż na ramię – lwa.


Wyjazd z hotelu 4.15 po skromnym śniadanku, wylot o 7.00 rano z międzylądowaniem w Katowicach. Obiecaliśmy sobie, że w przyszłym roku jak się uda zgromadzić kasę obieramy kierunek Maroko, bo tam jeszcze nie byłam.


robienie tatuażu
wyjście po locie pionowych
chorba
Luiza i Rafał



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w okienku NAZWA wpisać nick i w okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w komentarzu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...