Przez
ileś lat na emeryturze taka fucha mi się nie trafiła. Dzieki temu
że mam dobre układy z ludźmi z którymi pracowałam dość długo,
pamięć o mnie pozostała.
Wracałam
z wizyty kontrolnej u okulisty kiedy zawibrował mi w kieszeni
telefon, na wyświetlaczu znajome nazwisko. W autobusie nie można
gadać bo i tłum ludzi i hałas. Poprosiłam koleżankę o telefon
za 30 minut. W domu zajęłam się swoimi sprawami, ale gdzieś w
podświadomości coś mi mówiło że sprawa ważna. No i doczekałam
się. Wiadomość jaką otrzymałam postawiła mnie na nogi.
Propozycja zastępstwa za koleżankę, która poszła do szpitala.
Perspektywa pracy na zlecenie – godzinowo cały etat była super.
Wprawdzie miałam lekkie opory bo tego rodzaju pracy nie znałam.
Prowadzenie sekretariatu to inna branża. Ale skoro o mnie pomyślano
i zaproponowano to znaczy że uznano za wpełni zdolną do podjęcia
wyzwania.
Miałam
jeden problem, który nieco mnie niepokoił. Dwa dni wcześniej
umówiłam się z koleżanką z zagranicy, która wybierała się z
wizytą do Polski, że zamieszka u mnie i będziemy razem spędzać
czas. Uznałam że muszę ją o tym powiadomić. Przytaczać rozmowy
dokładnie nie będę, ale zadałam pytanie – nie wiem co teraz
zrobić, jak oddrzucę tą propozycję to więcej takiej nie dostanę,
do emerytury każdy grosz się przyda, przecież nie będziesz czekać
aż wrócę z pracy. Na końcu moje pytanie – co zrobić? - brak
odpowiedzi. Nie spodziewałam się reakcji w stylu, tak się nie
robi, okłamałam, reszty słów szkoda przytaczać. Jakie kłamstwo
skoro nie miałam pojęcia o tej propozycji pracy. No cóż efekt
taki, że została była znajomą. Samo życie.
Najpierw
chodziłam do koleżanki która mnie wprowadzała w zakres
obowiązków. Uczyłam się od podstaw bo programy były dla mnie
nowością, ale mam nadzieję że nic nie skopałam. Miło było też
zobaczyć starą kadrę i ich uśmiechy, powitania, miłe słowa.
Okazuje się, że tak oni jak ja mamy wrażenie jakbym na emeryturę
odchodziła dzień, dwa czy tydzień temu. No cóż mózg wyćwiczony
najpierw w pracy z cyferkami, potem sekretariat. Na sklerozę jeszcze
nie cierpię i chwała Bogu.
Zdrowotnie
też nie narzekam, grzechotniki z woreczka poszły do utylizacji,
wnuczek skończył 6 klasę ze świadectwem z czerwonym paskiem,
córka założyła bloga o tematyce
cukierniczo-wegetariańsko-wegańskiej, także wpisu w książce
kucharskiej Dr Jacobsa – polskie wydanie, ja dorobiłam się 2
wywiadów gazetowych w tym roku. Nie narzekam – jedynie i chyba nie
tylko mój strach o przyszłość, jak każdego emeryta. Zawsze
jednak dopowiadam, że mam dach nad głową, w miarę dobre zdrowie i
cokolwiek do garnka to już nie jest źle. Pozytywne myślenie – to
nam daje napęd do życia.
A
za zarobione pieniądze może odpocznę pod palmami? Kto wie?
![]() |
Michaś ze świadectwem |
![]() | |
okładka książki kucharskiej |
![]() | |
przepis córki |
Jadziu.
OdpowiedzUsuńPozytywne myślenie to jest to! ja to wieczorem mam niewesołe mysli ale nadrabiam miną. Ale jak rano się obudzę to wszystko widzę lepiej. Jeśli zmienią przepisy to za niecałe dwa lata mam emeryturę. Ale i tab będzie się pracować jak zdrowie pozwoli. Pozdrowienia serdeczne z Żoliborza
Vojtek
Vojtku , nie jest łatwo pozytywnie myśleć, ale też nie wpadać w rozpacz. Zawsze starałam się tak w ludziach jak i w różnych sytuacjach znajdować coś pozytywnego. Inaczej to już tylko psychiatryk by został. Jesli mam co włożyć do garnka, głodna spać nie chodzę, mam dach (własny) nad głową i w miarę dobre zdrowie to już powód aby rano wstać z usmiechem na twarzy.
UsuńPozdrawiam z Wilanowa
Fajnie, że trafiła się taka okazja, żeby jeszcze zarobić. Gratuluję. A znajomą nie ma się co przejmować, skoro nie potrafi tego zrozumieć, najwyraźniej nie ceni sobie Waszej znajomości, a o takie coś to nawet nie warto walczyć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtrafiła mi się prawdziwa fucha, cieszę się że stary personel o nie pamięta.
UsuńMyślę, ze takich okazji pojawi się więcej. Skoro możesz przyjmować takie zastępstwa, to świetnie - szkoda tylko, że koleżanka z zagranicy nie zrozumiała Twojego punktu widzenia. Przecież po pracy nadal ma się dużo czasu, no i jeszcze weekendy...
OdpowiedzUsuńskoro w rozmowie powiedziałam że musiałaby czekać aż wrócę z pracy i zadałam otwarte pytanie - Basiu co robimy? NO cóż, było minęło, nie ma co wracać do tematu. W Polsce była ale nawet o jeden telefon się nie pokusiła.
Usuń