Kraków 19-20 lipca 2008 r.- następne spotkanie w realu Naszej Klasy
uczestnicy spotkania |
Po spotkaniu w Warszawie 19 stycznia i w Olsztynie 1-3 maja 2008 r.
czuliśmy wszyscy niedosyt. Józio z Krakowa wystąpił z propozycją zorganizowania
spotkania uczestników wątku w Krakowie. Szybko został ustalony termin. Lipiec
to już miesiąc wakacyjny, ale jakoś zdołaliśmy się sprężyć i zorganizować.
Córka na urlopie, w domu królik – jak sobie poradzę. Ale wymyśliłam. Króliczka na wybiegu, zostawiłam zapas jedzenia i picia i można jechać. Wcześniej Aga kupiła weekendowe bilety bo są tańsze. Przy czym namówiła też swoich rodziców na wyjazd, a przy okazji i kuzynkę. Czyli Warszawa będzie prezentowała „Silną Grupę Pod Wezwaniem”. Jechało nas 5 osób, Wrocław też w silnej obsadzie. Tam też miałam poznać Darka, Joasię i jej mężczyznę, Grażynkę już znałam, Jarka i Krzysia, Elę też (ze spotkania w Warszawie i Olsztynie). Józka i jego żonę miałam poznać, a Józek szykował nam też jakąś niespodziankę. Program był owiany wielką tajemnicą.
Pociąg mieliśmy o 6.00 rano. Wpakowaliśmy się do przedziału, ze śmiechem i humorem. Każdy z nas miał ze sobą jedzonko i picie, gadaliśmy całą drogę i podróż upłynęła dość szybko. Przy czym zaznaczam, że ostatni raz zwiedzałam Kraków mając ...... 15 lat. Czyli najwyższa pora odświeżyć wspomnienia.
Córka na urlopie, w domu królik – jak sobie poradzę. Ale wymyśliłam. Króliczka na wybiegu, zostawiłam zapas jedzenia i picia i można jechać. Wcześniej Aga kupiła weekendowe bilety bo są tańsze. Przy czym namówiła też swoich rodziców na wyjazd, a przy okazji i kuzynkę. Czyli Warszawa będzie prezentowała „Silną Grupę Pod Wezwaniem”. Jechało nas 5 osób, Wrocław też w silnej obsadzie. Tam też miałam poznać Darka, Joasię i jej mężczyznę, Grażynkę już znałam, Jarka i Krzysia, Elę też (ze spotkania w Warszawie i Olsztynie). Józka i jego żonę miałam poznać, a Józek szykował nam też jakąś niespodziankę. Program był owiany wielką tajemnicą.
Pociąg mieliśmy o 6.00 rano. Wpakowaliśmy się do przedziału, ze śmiechem i humorem. Każdy z nas miał ze sobą jedzonko i picie, gadaliśmy całą drogę i podróż upłynęła dość szybko. Przy czym zaznaczam, że ostatni raz zwiedzałam Kraków mając ...... 15 lat. Czyli najwyższa pora odświeżyć wspomnienia.
Nasi Gospodarze |
Na dworcu Kraków Główny wypatrywaliśmy Józka. Oczywiście pierwsza
poznała go Aga, uściskom nie było końca. Jeden drugiemu przyglądał się w umyśle
porównując z tym co o sobie wiedzieliśmy z forum. Okazuje się, że właśnie tak
sobie siebie wyobrażaliśmy. Jako „seniorka” w tym gronie dostąpiłam zaszczytu
zawiezienia przez Józka do Akademika – bo tam mieliśmy zarezerwowany nocleg. W
niedługim czasie dojechała reszta. Zakwaterowanie poszło szybko. Czekaliśmy na
grupę wrocławian i na obiecaną niespodziankę. Siedząc w pokoju, pijąc kawkę i
rozmawiając usłyszeliśmy pukanie do drzwi i oczom naszym ukazała się.... Ula,
obiecana niespodzianka. Jakoś po buzi nie skojarzyłam kim jest, ale na pytanie
czy tu odbywa się spotkanie forumowe i czy ją przyjmiemy rozpostarłam ramiona i
uściskałam Ulę ze słowami „każdy tu jest mile widziany”. Niedługo potem cała
ekipa była w komplecie: Józek z żoną, Jarek, Krzysio, Ula, Aga z rodzicami i
kuzynką, ja, Darek, Joasia z Krzysiem, Ela, Grażynka i oczywiście Ula. Okazało
się, że obecność na spotkaniu w Krakowie była największa z dotychczas
organizowanych spotkań. Zbiórka i główno dowodzący Józio zabrał nas na
zwiedzanie Krakowa. A było co zwiedzać: najpierw pamiątkowe zdjęcie przy
pomniku Grunwaldzkim, potem spacer na Rynek krakowskim, z powodu deszczu
schronienie się w Kościele Mariackim, obejrzenie występu teatru Groteska na
Rynku, ponowny spacer do figury Piotra Skrzyneckiego i ma się rozumieć zdjątka.
nasza niespodzianka |
Wreszcie głodni zahaczyliśmy o restaurację, gdzie oczekiwanie na
zamówione dania trwało ponad 15 minut. Po obiadku wyprawa do Smoka Wawelskiego
– on podobno zieje ogniem tylko wtedy kiedy sms-kiem sobie tą atrakcje
zamówisz. Nie wiem czy ktoś z naszej grupy to zrobił ale smoczysko zionęło bez
przerwy. Przy nim tłumy ludzi. Potem jak to określił Darek jakaś hyża dziewoja
namawiała Józka, a raczej były to negocjacje co do oferty płynięcia gondolą po
Wiśle. Cena uzgodniona, godzina też więc decyzja zapadła. Płynęliśmy w dwie
gondole niczym zawody na wodzie. Nasi gondolierzy jeden przez drugiego
wyprzedzał, a my przy tym bawiliśmy się jak dzieci. Jarek na naszą gondolę
rzucił Colę, która wylądowała na naszym dachu. Grażynka uznała za punkt honoru
ją ściągnąć i pewnie by się jej udało gdyby nasz gondolier nie zrobił zwrotu i
przechyłu łódeczki no i prask – smacznego rybki– Cola wylądowała w wodzie. Ze
śmiechem mówiliśmy że w drodze powrotnej ją wyłowimy, kicha,
ktoś już ją zwinął.
naturalny masaż w Muzeum Japońskim |
Potem Muzeum Japońskie gdzie Józio poddał nas „torturom” chodzenia po
żwirku i piasku. Joasia dostała od tego jakiegoś uczulenia, ale dzielnie się
trzymała. A wieczorem czekała nas następna atrakcja GRIL. Szybko składka,
zaopatrzeniem zajął się Józek.
Na terenie akademika gdzie nocowaliśmy studenci mają wyznaczone miejsca
na grilka, co jest pewnie dla studentów szalenie wygodne, no i praktyczne.
Grilkiem zajął się Henio, tata Agi. W międzyczasie obdarowałam
wszystkich breloczkami z ręką Fatimy przywiezionymi przeze mnie z Tunezji.
Niech im się dobrze wiedzie. Oczywiście wzięłam swojego „grajka” czyli discmana
i płyty z muzyką arabską i głośniczki. Muzyczka leciała, obydwie z Grażynką
kręciłyśmy bioderkami, aż siedzący nieopodal studenci nam się przyglądali. No
cóż my też umiemy się bawić.
Przed
wyjazdem jednak złożyłam obietnicę Eli (organizatorce spotkania w Olsztynie i
Waldiemu – w tym czasie oboje byli z daleka od nas. Waldi na stałe mieszka w
Niemczech a Ela była w Niemczech u syna. Ale ja słowny człowiek w przerwie
między jednym a drugim utworem, jednym a drugim kęsem grilowanej kiełbaski,
jednym a drugim łykiem trunku, Waldiemu niestety zostawiłam pozdrowienia od nas
wszystkich na poczcie głosowej za to Eli z wrażenia zabrakło słów. Ale my
zawsze trzymamy się razem czy to w kraju czy za granicą. Grilek zakończony
późną nocą, a rano ponownie zwiedzanie. Zanim dotarliśmy na dziedziniec Wawelu
w knajpce na kawce, lodach i piwku Grażynka odczytała wiersz głosem łamiącym
się ze wzruszenia, który w pocie czoła Jarek naskrobał w nocy.
przedstawienie Teatru Groteska |
W podziękowaniu dla Oli i Józka , za serdeczne przyjęcie, miłą
atmosferę i wysiłek włożony w przygotowanie zjazdu Kraków Lipiec 2008.
Tym razem zaliczyliśmy dziedziniec Wawelu i tam niestety przyszło się
pożegnać z Jarkiem i Darkiem, którzy śpieszyli się na pociąg. Uściski, całuski,
zapewnienia o następnym spotkaniu. Och wzruszyłam się.
Po pożegnaniu naszych panów wsiedliśmy w autobus i wyruszyliśmy na
zwiedzania Cmentarza Rakowieckiego, gdzie widziałam na własne oczy grób twórcy
Piwnicy pod Baranami Piotra Skrzyneckiego, groby osób wszystkim znanych osób
jak: Marek Grechuta, Heleny Modrzejewskiej, Jana Matejki, Barbary Kwiatkowskiej
-Lass i innych.
To co wspominam ze śmiechem do dziś to jeden z momentów podróży
autobusem utkwił mi na trwałe w pamięci. Wsiedliśmy do autobusu, przegubowiec,
siadłam tyłem do kierunku jazdy, w swoich słonecznych klapkach na oczy, a Ula
wyśmiewała się ze mnie że siadłam na miejscu dla inwalidów, ale nie to
wzbudziło moją wesołość. Ula kasując bilet złożyła kasownikowi „zamówienie” co
wywołało u mnie niemal atak śmiechu.
Spotkanie jak każde było oczywiście dla nas za krótkie. Nawiązaliśmy
nowe kontakty, które utrzymujemy do dziś. Wykorzystujemy każdą nadarzającą się
okazję do spotkania, a tym samym poznajemy się lepiej. Kontakty ze sobą
utrzymujemy do dziś. Jarek stworzył nawet na Naszej Klasie wątek rymowany zwany REMEDIUM LOKOMOTYWY. Warunkiem
uczestniczenia jest pisanie wierszem. Udzielam się tam od ponad roku. Nawet
świętowaliśmy pierwszą rocznicę wątku – oczywiście wirtualnie. Spotkanie w
Krakowie było trzecim z kolei w którym uczestniczyłam, nie licząc innych na
które z różnych powodów nie dojechałam.
A na zakończenie wypada mi chyba tylko powiedzieć DO ZOBACZENIA NA SZLAKU
Jarkowi i Darkowi za pomoc w ustaleniu chronologii
wydarzeń na spotkaniu Krakowskim serdecznie dziękuję
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńZainteresowało mnie to Muzeum Japońskie? Co tam jest eksponowane i dlaczego te tortury na żwirku?
Pozdrawiam serdecznie.
To Muzeum to w pełnej nazwie Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Powstało w 1994 r. Eksponowane są piękne obrazy i eksponaty sztuk walki. Wcześniej eksponaty były wystawiane w Muzeum Narodowym w Krakowie, a to Centrum Sztuki powstało z inicjatywy Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz. Te tortury żwirkowe to naturalny sposób pozbycia się stresu, a także uaktywnienie wszelkich receptorów znajdujących się w stopach. Coś pośredniego między reiki a akupunkturą. Po jednym takim masażu raczej trudno określić skuteczność, ale przynaję, że bardzo mi się to podobało.
UsuńNa pewno coś daje masaż, bo w stopach są receptory prawie wszystkich organów. Nie na darmo mówi się, że chodzenie boso jest zdrowe. Tylko teraz nie ma gdzie godzić na bosaka.
Usuńmasaż jest ok. Ja właściwie cały rok chodzę boso, a na plaży obowiązkowo.
UsuńHumory dopisywały , spotkanie udane , więc jest co mile wspominać:):):)
OdpowiedzUsuńhurghada35.bloog.pl
tych spotkań było więcej i każde z nich było bardzo udane. Kontakty utrzymujemy cały czas.
Usuń