Chętnie powołuję się na tytuły znanych piosenek. Początek każdego roku
uświadamia nam wszystkim upływający czas. Podchodzę do tego ze specyficznym
humorem. Upływający czas to tylko cyfry, pessel, a ważne jest to co w nas. Tego
nic już nie zmieni. A może niczym bohaterka książki Eleanor H. Porter POLLYANNA należy się w każdej sytuacji
doszukiwać dobrych aspektów życia. To ma sens, a i życie staje się barwniejsze.
Uświadomiłam sobie, że w moim domu przechowuję perełki książkowe. Nie
wspomnę o książce Alexa Haley'a KORZENIE z 1988 r. Pamiętam po obejrzeniu
serialu jaką batalię stoczyłam aby tą książkę kupić. Dla mnie jest ona LEKIEM
NA CAŁE ZŁO. Często do niej wracam. Wprawdzie próbowałam czytając stworzyć
genealogię rodu pisarza, ale przyznaję że nie dokończyłam tego. Nie starczyło
mi cierpliwości aby zrobić drzewo genealogiczne. Ale przed blisko 10 laty na
prośbę mojej starszej siostry mając mnóstwo dokumentów rodzinnych sprzed wielu
lat za pomocą programu komputerowego umieszczonego w internecie stworzyłam
obraz całej mojej rodziny. Wydruk był dość pokażny.
Przy okazji tworzenia tego drzewa uświadomiłam sobie jakie perełki
wydawnicze w domu posiadam. Po śmierci mamy odziedziczyłam jej najważniejsze
książki Aleksandra Dumas
Trylogia o muszkieterach:
-
Trzej muszkieterowie
-
Dwadzieścia lat później
-
Wicehrabia de Bragelonne
Są to publikacje z 1968 i 1969 roku.
To nie jedyna rzecz odziedziczona po śmierci mamy. W domu zachowała się
ręczna maglownica mojej babci zmarłej w 1956 r. Oceniam że ów drewniany
przedmiot ma około 100 lat. Próbowałam kiedyś ofiarować tą maglownicę do Muzeum
Etnograficznego w Warszawie. Odmówiono mi bo koszty konserwacji dla Muzeum były
nieopłacalne. Czyli co – historię wyrzucić do kosza. Nigdy. No i została w moim
domu.
Z zakresu fotografii został mi aparat na kliszę ale automatyczny,
kupiony za kasę którą dostałam organizując w pracy spotkanie polsko-włoskie
(farmaceutyczne) – a był to rok 1992. Nie wspomnę o aparacie Smena, który córka
dostała jako prezent na I Komunię w 1993 r.
Nie zachowała się jednak maszyna do szycia stołowa Veritas, którą
otrzymałam w prezencie ślubnym od siostry mojej mamy. Natomiast kilka lat temu
moja siostra przysłała mi płytę z filmikiem na której jestem świeżo po maturze.
Śmieszne jest to że był to film niemy, dopiero mąż siostry dołączył do tego
muzykę i teraz jest w porządku.
Dawno temu film z mojej młodości
Dzięki mojemu blogowemu koledze Vojtkowi, który podrzucił mi link do
programu tworzącego filmy ze zdjęć z możliwością włączenia odpowiedniej muzyki
stałam się bogatsza o to doświadczenie.
Pisząc tą notkę uświadomiłam sobie ile różnych rzeczy zdarzyło się w
moim życiu. Wniosek z tego prosty – o złych doświadczeniach zapominamy,
pamiętamy i hołubimy te dobre.