Jako singel nie zawsze mogę zajmować
czas swoim przyjaciołom i znajomym. Wpadłam zatem na pomysł zarejestrowania się
w jednym z portali randkowych. Dlaczego by nie, inni mogą to co ja gorsza?
Na początku nawet nie było źle, ale
nie wiem czemu trafiam na samych popaprańców. Albo stary 50 letni kawaler
mieszkający z mamusią, wracający na noc do domu. Inny znowu najchętniej
obejrzałby moje śliczności (czyli piersi). Znajomość zakończona bo jestem zbyt
romantyczna (raczej trzeźwo patrząca na świat) po stwierdzeniu przeze mnie, że
nie jestem kukłą z wystawy aby się pokazywać. Podobno mężczyźni są wzrokowcami.
A patrz sobie gamoniu na mój dekolt – zawsze głęboki. Co mi tam, póki jest co
pokazywać. Nie muszę tłumaczyć każdej osobie z osobna, że nie noszę ciuchów pod
szyję z powodu tarczycy. Uznają mnie na twardą babę no i dobrze.
Ale to co ostatnio przeżyłam to
przeważyło szalę. Gadka szmatka umówiłam się na RANDKĘ. Jeszcze wiem jak to się
robi. Do domu nie zapraszam, preferuję neutralny grunt. Wybrałam miejsce 2
przystanki od mojego domu. Z racji dobrego wychowania przyszłam o czasie ba
nawet 5 minut wcześniej. Głupio się czułam tak przestępując z nóżki na nóżkę
więc wyciągnęłam z torebki aparat który tam jest na stałe i zaczęłam
fotografować okolicę. Udawałam, że tak ma być.
Kiedy dzwony kościelne obwieściły
godzinę 12.00 przejechał koło mnie na rowerze jakiś dupek. Odstawił rower,
zabezpieczył przed kradzieżą i zaczął się przechadzać w tą i z powrotem.
Domyślałam się kto to jest chociaż nie miałam pewności. Przy okazji zadzwoniłam
do Dorothy z pytaniem co ja mam robić. Określiłam typka, jego zachowanie, ubiór
i tp. Dorothy ze śmiechem mówi podejdź do niego, zapytaj czy to on. Tak też
zrobiłam.
Teraz wyobraźcie sobie widok; Ja
odpicowana, w kolorowej sukienusi, na szpileczkach i w kapeluszu, on w podkoszulku, szortach typu dynamo
Kijów, z plecaczkiem, w jarmarcznej czapeczcie. Poszliśmy do restauracji, ja
pełna obaw czy go nie wyproszą, ale patrzyłam też co zamówić aby w razie czego
mieć za co zapłacić za siebie rachunek. Jego opowieści o pobycie w Legii
Cudzoziemskiej obfitowały co drugie słowo na k albo p. Z trudem wytrzymałam niemal
godzinę rozmowy. Wreszcie zdecydowałam że mam dość i pod pretekstem zakupów dla
sąsiadki pożegnałam się dziękując za poświęcony czas.
Wychowano mnie tak, że mężczyzna
przychodzący na randkę ma na sobie jeśli nie garnitur to przynajmniej strój
schludny, czysty. A sam określił spotkanie jako randka. Chłop lat 60, ale chyba
z niektórymi zasadami dobrego wychowania ma na bakier. Dopiero w domu mogłam
się pośmiać z całego incydentu. Że też w 21 wieku jeszcze są takie niereformowalne
typki. Mam tylko nadzieję, że trafię na kogoś z kim rozmowa będzie
przyjemnością.