Od
wielu lat głośno mówię o tym jak postrzegany jest człowiek
dojrzały ze statusem emeryta. Na jednym z portali społecznościowych
należę do kilku grup. Należę bo chcę. Zgromadzeni tam ludzie w
tym kobiety niemalże w każdej sytuacji postrzegają zwłaszcza
kobiety w wieku nawet + 40 a o starszych nie wspomnę jako stare,
nierozgarnięte baby, rzucające się w wir romansów, małżeństw
czy luźnych związków. I tu dochodzę do sedna sprawy. Czy kobiety
będące wreszcie wolne od obowiązków macierzyńskich, pracy a
jednak będące w miarę dobrym zdrowiu nie mają prawa już do
niczego???????? Czy mają siedzieć w domu i czekać na śmierć? A
jeśli któraś nie lubi chodzić po sąsiadkach i dzielić się
wiedzą na temat swoich ewentualnych schorzeń, sposobów leczenia
czy oceny lekarzy? A jeśli ma w sobie tyle sił i werwy, by spełniać
swoje marzenia na które nie było czasu? A pasji naprawdę można
mieć sporo. Nie należy się zamykać w czterech ścianach swojego
mieszkania, tylko wyjść do ludzi, chodzić na randki (jeśli się
trafią), latać na wypoczynek i zwiedzać.
Mam
to szczęście, że do emerytury udaje mi się dorobić dodatkową
kasę. Raz na kilka miesięcy funduję sobie wyprawę w miejsce
którego jeszcze nie znam. I czuje się z tym wspaniale.
A
moje życie? Usłane różami nie było. Nie opowiadam o tym głośno
bo po co? Nie ja jedna miałam pod górkę. Na swoim blogu
www.mlodaemerytka.blogspot.com
niejednokrotnie podnosiłam temat postrzegania przez młodych mojego
pokolenia czyli osób którzy wypracowali sobie emeryturę. Niestety
w Polsce emerytury są niczym zasiłek, bo raczej kwoty są dużo
poniżej średniej krajowej.
Wracam
do pasji osób na emeryturze. Moją są podróże, fotografia,
muzyka. Ostatnio ale raczej z konieczności niż z pasji polubiłam
gimnastykę usprawniającą no i aqua aerobic. Po tych zajęciach
czuję się zmęczona ale zadowolona. Ostatnio zaniedbałam
prowadzenie bloga, ale mam zamiar znowu z nową energią zabrać się
za ciekawe tematy. A wystarczy się rozejrzeć wokoło aby temat
znaleźć taki z tzw. życia wzięte opisać.
Teraz
pracując wśród ludzi chorych staram się pomagać na tyle na ile
pozwala mi moje stanowisko. Dlaczego to robię? Od 10 miesiąca życia
mojej córki wychowywałam ją sama. Jak wychowałam? Nie mnie to
oceniać, ale jestem z niej dumna tak jak z wnuczka, oboje ich kocham
nad życie. W różnych przypadkach pomagali mi ludzie obcy, rodzina
mieszkała daleko. To jest dług wobec tych wszystkich ludzi, którzy
okazali mi serce, teraz moja pomoc to spłata tego długu.
Temat
nadziei, uczuć dla mnie zamknięty, zbyt wiele osób zraniło mnie
na tyle, że nie ufam żarliwym zapewnieniom o przyjaźni, sympatii,
miłości, szacunku. Chciałabym wierzyć, że nie wszyscy są tacy,
a może tylko mnie się tacy trafiają. Jestem zbyt wrażliwa, długo
i mocno przeżywam wszelkie niepowodzenia. Nadszedł czas aby
pomyśleć o sobie.