Może ktoś mnie przeklął bo Bułgaria nie należała do udanych wypadów za granicę. W zeszłym roku już miałam wszystko zabukowane a tu wiadomość że z Warszawy odwołali loty. No to wylądowałam w Turcji. Okres pandemii to jednak nie czas na wyjazdy zagraniczne. Wcale nie było lepiej w tym roku. Znowu kilka dni przed wylotem wiadomość, lot mój odwołany. Mogłam lecieć następnego dnia ale z innego lotniska, oddalonego od Warszawy coś ok. 30 km. Lot do Burgas to wczesne godziny ranne, czyli a lotnisku miałam być w środku nocy. No niestety, starsza Pani czyli ja samotnie tłukąca się po nocy to nie dla mnie ani mojego bezpieczeństwa. Mając certyfikat unijny mogłam bez testu spokojnie przesunąć wylot o jeszcze jeden dzień.
Pobyt w Słonecznym Brzegu był z jakiegoś dotąd mi nieznanego biura podróży. Nie będę podawać nazwy. To był mój 19 lot od 2004 roku. To czego doświadczyłam z przykrością mówię przechodzi ludzkie pojęcie. Leciałam liniami Enter Air. Lot spokojny. Na lotnisku szukałam nazwy biura a tu jakiś obszarpaniec stoi z kartką. Moje zdziwienie – szczęka mi opadła. Okazało się że to kierowca i byłam jedyną =ą pasażerką z tego biura do mojego hotelu. Przed hotelem nie dość że nie pomógł mi wyjąć walizki to ledwie ją z samochodu wyciągnęłam, dał na gaz i tyle go widziałam. Byłam rozczarowana, zawiedziona i wkurwiona. Podeszłam do recepcji ciągnąc bagaż, pokazałam rezerwację – było ok. 10.00 rano. Pani recepcjonistka w nieszczerym uśmiechu poinformowała urzędowym głosem że doba hotelowa u nich zaczyna się o 14.00. Czekało mnie 4 godziny oczekiwania, Ani wyjść na fajkę ani do WC nie mówiąc o kubku wody. Siedziałam jak na szpilkach coraz bardziej wnerwiona bo w ciągu mojego oczekiwania panna przyjęła 5 turystów. Siedziałam jak na szpilkach, nie dowierzałam własnym oczom. Coś takiego przezywał po raz pierwszy od czasu kiedy wyruszyłam zwiedzać świat. Wreszcie nie wytrzymałam, podeszłam do tej pani z pytaniem czy jestem niewidzialna, z jakiegoś powodu traktowana źle bo zdążyła przyjąć 5 nowych turystów nie patrząc na początek doby hotelowej. Odpowiedź mnie zaszokowała bo jak katarynka powtarzała że doba zaczyna się od 14.00.
Wreszcie. Wybiła godzina 14.00. Dostałam klucz do pokoju na 16 piętrze (budynek ponad 20 pięter). Nie przeszkadzało mi to po sama mieszkam pod chmurką.
Zbliżała się pora obiadu. Przebrałam się, umyłam, wzięłam klucz i do windy. Przy wejściu do restauracji należało podać albo numer pokoju albo pokazać klucz. Na sali zero przestrzegania wytycznych dotyczących pandemii. W porównaniu z Turcją posiłki – szwedzki stół. Oczywiście znowu nie było wody w butelkach. Potem zwiedzałam basen, wszystkie albo prawie wszystkie sale abym wiedziała gdzie co się dzieje. Potem wyszłam do najbliższego sklepu po wodę butelkowaną.
Wracam do tematu biura podróży z którego przyjechałam. Biuro krzak, bez rezydenta, bez możliwości wykupienia wycieczek. Null, cisza. W dokumentacji podróży była informacja, że
w razie potrzeby trzeba dzwonić, rozmowa w języku angielskim albo rosyjskim
w razie jakichkolwiek wątpliwości czy problemów, znowu telefon (oczywiście na koszt turysty.
Zwiedzałam
miasto i okolice na własną rękę, nawet obeszłam okoliczne biura
na wycieczki. Niestety i tam przewodnicy tylko z językiem angielskim
i rosyjskim. Nie skorzystałam z tej oferty bo zamiast skupić się
na zwiedzaniu w głowie bym tłumaczyła sobie tekst. Ale za to
skorzystałam z przepłynięcia do Neseberu. Niestety byłam sama,
nie było kogo podpytać o zabytki i zaczął niestety padać deszcz.
Wróciłam do swojego hotelu taksówką.
Generalnie oczekiwałam w Bułgarii więcej słońca. Owszem przed południem można było posiedzieć przy basenie czy iść na spacer za to wieczorek piździło jak cholera.
Życie nocne dość głośne, słyszałam muzykę z okolicznych dyskotek, same światowe przeboje.
Jedynym plusem pobytu był zakup kosmetyków oryginalnych o zapachu róży.
Mam nadzieję, że jeszcze raz czyli 20 z kolei gdzieś polecę i na tym koniec.