Tego
jeszcze nie było. Ja zawzięty mięsożerca dałam się namówić
córce na wizytę w BalBarze – restauracji wegetariańskiej i
wegańskiej w Warszawie przy ul. Ząbkowskiej 9. Niewielki lokal ze
specyficzną atmosferą.
Córka została zaproszona na degustację
nowego menu, zaproszenie na 2 osoby. Wejściówka tylko dla
wybrańców. I o to chodzi. Na wstępie właściciel lokalu Pan Andrzej Iwulski przywitał gości, opowiedział historię lokalu.
To co
najbardziej mnie ujęło to nacisk na informację o wykorzystywaniu w
menu oryginalnych produktów. Przybliżył historię tą dalszą i
przyszłą. Niedługo przed wejściem do restauracji mają się
znaleźć naturalne zielone dekoracje czyli kwiaty. Okolice Bazaru
Różyckiego obfitują w oryginalne nazwy lokali np. W oparach
absurdu, Łysy pingwin.
Po powitaniu, zapraszano nas również na występy polskich artystów i nietuzinkową muzykę
nastąpił moment degustacji. Potrawy ustawione w formie szwedzkiego
bufetu. Ale na początek razem z córką dostałyśmy zimne napoje w
niesamowitych słoikach ze słomką.
Dla
mnie ważną informacją, czego powinni uczyć się inni
restauratorzy, że menu dostosowane jest sezonowo. Wielki to plus dla
właściciela, który jednocześnie podkreśla zaangażowanie,
znajomość kuchni swojego personelu.
No
i przystępując do degustacji byłam nastawiona dość sceptycznie.
Wiem, że to kuchnia smaczna i zdrowa, jadłam wcześniej bo córka
jakiś czas temu preferowała ten rodzaj kuchni. W domu smakowałam
już potrawy wegetariańskie, hinduskie.
pyszne chłodne napoje |
mój ulubiony hummus |
degustacja |
Lukałam
na te potrawy, podane swobodnie. Zaserwowałam sobie tradycyjny
hummus. Miałam możliwość porównania smaku z tymi które jadłam
w Shaggy's Sheesha, w restauracji Samira a także w Sphinx.
Smakowo
zbliżone ale jednak różne. Gdybym się chciała przestawić na
kuchnię wegetariańską można się zapisać na warsztaty w zakresie
gotowania.
A co
jadłyśmy? Oj długo by wymieniać. Wyśmienite burgery warzywno
owsiane, podane na czarnym pieczywie z kiełkami i szpinakiem, sernik
na zimno zwany tofurnikiem z plasterkiem limonki, hummus oczywiście,
fenkuł w sosie sojowym z migdałami, ryż z gramolatą, sałatki z
możliwymi dodatkami których nazw nie znam i oczywiście szejki.
Słowem,
nie żałuję ani jednej minuty tam spędzonej, jedzenie świeże,
pyszne, zjadane w miłej atmosferze. A już żegnając się z
właścicielem minęłyśmy się ze znanym muzykiem Tomaszem
Lipińskim.
A na
koniec – doturlałam się do domu, objedzoną jak bąk, wybrałam
część trasy powrotnej drugą linią metra której jeszcze wtedy
nie poznałam.
A
wegetarianom i weganom polecam BalBar jako miejsce dobrego jadła,
miłej atmosfery i w tle cichutko grającej muzy. Ja w każdym razie
kiedyś tam wrócę.